wtorek, 17 września 2013

Info

Zawiodłam Was. Powieszę się na powietrzu, będzie epicko. Chcę Was tylko poinformować że wszczęłam pracę nad rozdziałem po dosyć długiej przerwie.ekh. No i podzielę rozdział na dwie części bo chcę jak najszybciej dodać,a nieco dłuższy miał być,ale jak pisałam wcześniej nie chce mi się przeciągać. To nie koniec bloga,tylko ja jestem pieprzonym leniem,przyzwyczajcie się. eh,teraz info jest co rozdział ;_;

Ogłoszenia parafialne:

No i ostatnio wpadłam na pomysł twitterów postaci. Chcielibyście takie coś? No i czy chcielibyście prowadzić takie konta?

Nie,nie wiem kiedy go napiszę,ale jak chcecie jakieś informacje to dużo siedzę na tt,u góry jest zakładka kontakt,no chyba że nie macie twittera to może podam aska. Tak więc do mnie trzeba mieć cierpliwość,komentujcie czy chcecie aby Niall Amy April etc. mieli tt,i weźcie mnie jakoś zmotywujcie w komentarzach do pracy miśki ;)

Ahaaa no i taka prośba. Jeśli pojawi się rozdział a Wy zechcecie łaskawie go skomentować to proszę Was,nie oszczędzajcie się w słowach,komentowaniu czynności bohaterów. Takie komy typu zajebisty rozdział dawaj nexta są nudne i wcale mnie nie motywują.
Także to chyba tyle. Jak coś będę chciała dodać to uaktualnie notkę,i u góry napiszę że jest uaktualniona.

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział VIII

-W coś ty się wpakowała?
-Ja? To ty wypaliłaś z pomysłem,żeby poderwać Nialla,żeby rzucić Josha. Teraz mam na głowie gwłałciciela i jego bandę oraz przestępcę.
-Nie dramatyzuj. Ważne,że ten twój "przestępca" da w pysk każdemu,kto cię dotknie.
-April,zrozum,że nie zawsze Niall czatuje przy mnie. A już na pewno nie przy tobie,dziewczynach czy mamie. Jeszcze teraz dałam mu adres Josha.
-Nie dramatyzuj. Może on ma jakąś strategię,która nie polega na wjeździe do chaty i wymordowaniu całej rodziny.
-Pogrzebujesz w tej chwili wszystkie moje nadzieje. Muszę jakoś odkręcić całą tę sprawę.
-Powiedz Niallowi,że Josh dał ci spokój.
-April to jest całkowicie... To jest jedyne możliwe wyjście. W co ja się wpakowałam... Kończę,muszę się z tym przespać.
-A czasem nie z Niallem?
-APRIL.
-Haha,dobrze! Tylko żartuję. A tak nawiasem,ciekawe jak dobry jest w łóżku...
-Ostrzegam cię...
-Dobranoc.-rozłączyłam się i zamknęłam oczy. Tyle wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni... A to wszystko przez to,że poszłam na ten pieprzony wyścig. Gdybym została wtedy,wciąż chodziłabym z Joshem,nie poznałabym Nialla,a moje przyjaciółki i mama nie byłyby celem zemsty mojego napalonego byłego. Zastanowiłam się nad słowami Nialla,chyba już po raz setny. Wciąż nie mogłam uwierzyć,że w rękach Josha byłam jedynie zabawką,którą trzeba przelecieć,żeby kumple się nie śmiali. A ja byłam taka naiwna,że może to coś więcej. Te jego sceny zazdrości... On był zazdrosny o Nialla tylko dlatego,że pojawiła się konkurencja,która mogła mu zepsuć reputację. On jednak nie był wcale taki głupi,za jakiego go uważałam. Westchnęłam i zamknęłam oczy,po chwili jednak otworzyłam je wiedziona dziwnym przeczuciem. Wstałam i podeszłam powoli do okna. Odchyliłam delikatnie zasłony i wyjrzałam na ulicę. Z pozoru nic ciekawego nie zobaczyłam,ale kiedy uważniej się przyjrzałam,w jednym z aut zaparkowanych wzdłuż chodnika zobaczyłam faceta. Wyraźnie było widać,że obserwował nasz dom. Przełknęłam ślinę i wróciłam do łóżka. Josh nie traci czasu.

*Kilka dni później*

Oprócz tego,że nasz dom od rana do nocy ktoś obserwował na zmianę,nic ciekawego się nie działo. Mama zdawała się nie widzieć co się dzieje. Może to lepiej,od razu wezwałaby gliny,co w moim przypadku nie wyglądałoby dobrze. Musiałabym mieć albo bardzo dobre i wiarygodne alibi,albo powiedzieć prawdę,czyli wszystko co działo się w ostatnim czasie. Wyścigi,groźby,bitki... Mówiąc krótko kłopoty dla wszystkich. Takie sprawy trzeba załatwiać samemu. Z tych myśli wyrwał mnie telefon. Nieznany numer. Serce na moment mi stanęło. Czekałam chwilę,ale sygnał nie ustał,więc odebrałam.
-Ha-Halo?
-Amy? Co się dzieje?
-Kto mówi?
-Danielle. Nie poznałaś mnie?
-Jaka Danie... Aha! Cześć Dan! Skąd masz mój numer?
-Od Nialla. Poprosił mnie o coś.-mogłam się tego spodziewać. Ten baran szasta moim numerem jak paczką cukierków. Hej,masz numer Amy? Jasne! A co? Daj mi! Nie ma sprawy!
-A... O co dokładnie cię poprosił?
-Mam cię przygotować na nowy wyścig. Spodziewam się,że nigdy nie byłaś osobą towarzyszącą?
-Kim? Nie. Ale ja nic nie wiem! Teraz się dowiedziałam.
-Tak myślałam. Mogłybyśmy się jutro spotkać około 16 w tym nowym centrum handlowym? Tam znajdziemy większość rzeczy.
-Jakich rzeczy? O co wam chodzi? Zresztą,wytłumaczysz mi to jutro. Spotkajmy się tak jak chciałaś,no chyba,że coś mi wypadnie ważniejszego...-wyjrzałam przez okno. Auta nie było,z pozoru ulica wygladała spokojnie,ale wiedziałam,że jestem obserwowana. Instynkt.
-To jesteśmy umówione. Do jutra!-sygnał ustał,a ja dopiero teraz zastanowiłam się,skąd wezmę pieniądze na te wszystkie "rzeczy". Moja aktualna skarbonka nie miała się za dobrze,pozostaje mi tylko myśleć,że Niall jest także moim sponsorem. Usiadłam na łóżku i wystukałam smsa do blondyna.
"Osoba towarzysząca? Rozwiń temat." Pewnie kumple chcieli zobaczyć nową 'dziewczynę' swojego zioma. Właściwie to ja nie wiem o co chodzi z pomysłem Nialla. Facet zmusza mnie do bycia z nim w związku,bo twierdzi,że mojemu chłopakowi zależy tylko na seksie. Zachowuje się jak zimny drań i wygląda na to,jakby on sam pragnął mnie zgwałcić. Z drugiej strony,nic nie jest za darmo.
"Będziesz moją laską na wyścigach" skrzywiłam się. Nie jestem żadną laską. Widać,jaki ten palant ma do mnie stosunek.
"Nie jestem niczyją własnością,ani żadną laską." Ciągle się zastanawiam,o co mu chodzi. Dlaczego chce mnie chronić. To jest nienormalne.
"Każdy zawodnik musi pokazywać się ze swoją laską na wyścigach. Taka tradycja." TRADYCJA. Fuknęłam i rzuciłam telefon na łóżko. Byłam w zajebistej kropce. Z jednej strony mój napalony były,a z drugiej facet twierdzący,że musi mnie chronić. Gdzie tu logika? Jeśli gdziekolwiek jest,to ktoś musi mi ją pokazać.

***

Tym razem w drodze do galerii towarzyszył mi niczym cień około dwudziestoparoletni mężczyzna. Trzymał się na bezpieczną odległość,aby przypadkowi świadkowie nic nie podejrzewali,ale tak,żebym miała świadomość,że jestem obserwowana. Josh zadbał o wszystkie szczegóły,nawet leżąc w szpitalu. Powoli przestawało mnie obchodzić to,że ktoś mnie obserwuje. No bo przecież nic mi się nie dzieje. Niall chyba też odpuścił. Mogłabym tak przeżyć całe życie. Zaparkowałam na parkingu dla klientów i weszłam do środka. Po krótkim rozeznaniu zobaczyłam Danielle stojącą przy fontannie. Dziewczyna zobaczyłam mnie i pomachała. Powtórzyłam jej gest i ruszyłam.
-Amy!
-Hej Danielle. Powiesz mi,jakie zakupy mamy zrobić?
-Zobaczysz. Znam pewien sklep w sam raz.-wzięła mnie za rękę i poszła na górę.
-Jak poznałaś Nialla?
-Normalnie,w szkole. Dziwnym trafem trafialiśmy do tej samej klasy w podstawówce,gimnazjum i liceum. Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo.
-Jak fajnie. A wiesz może,po co Niall chce,żebym chodziła z nim? No bo w końcu twierdzi,że chce mnie chronić,zmusza do chodzenia z nim... Znasz go długo,na pewno wiesz,co mu chodzi pozwolisz głowie.-Danielle popatrzyła na mnie dziwnie.
-Niestety nie mam pojęcia. Nie siedzę w nim. Patrz,to nasz pierwszy przystanek!-bardzo szybko zmieniła temat. Wyraźnie było widać,że coś ukrywa. W tym momencie nie chciałam już niczego drążyć,postanowiłam więc,że wypytam ją kiedy indziej. Dałam się porwać Dani do sklepu z ubraniami. Dziewczyna zaczęła szukać odpowiednich ubrań,a mi zostało jedynie patrzeć na jej starania i ubrania,które dawała mi do przymierzenia. Zauważyłam,że wszystkie są albo obcisłe,albo bardzo krótkie. W końcu dodała na wierzch sterty,którą trzymałam w ręce bluzkę i z radosnym uśmiechem zaprowadziła mnie do przymierzalni.
-Danielle,nie wydaje ci się,że te ubrania nie są za... wyzywające?
-Amy,one mają takie być! Weź przymierz to -podała mi czarną miniówkę i różową bluzeczkę na ramiączkach odkrywającą stosunkowo dużo dekoltu. Popatrzyłam na to jak na wytwór kosmitów. Ona chyba nie myśli,że ja ubiorę coś TAKIEGO?!
-Nie marudź tylko przymierz. Ja idę po buty,już wypatrzyłam parę ładnych par.-Zamknęła za sobą drzwi i zostawiła mnie samą. Wzięłam do ręki bluzkę,jakby była skażona i obejrzałam ze wszystkich stron. Zdecydowanie za obcisła. Zdecydowanie za mało materiału. Ściągnęłam swoją koszulkę przez głowę i założyłam tą drugą. Następnie założyłam spódniczkę. Zasunęłam suwak w tym samym momencie,kiedy Danielle weszła do przymierzalni. Pisnęłam zaskoczona.
-Spokojnie,to tylko ja. Masz te,załóż.-Szpilki miały co najmniej 15 cm. Ona wybierała mi rzeczy,które omijałam szerokim kołem odkąd zaczęłam mieć jakiekolwiek pojęcie o modzie!
-Dan,nie wydaje mi się,że to jest dobry pomysł. Te buty są za wysokie,spódnica za krótka,o bluzce już nie wspomnę.
-Przynajmniej przymierz,co ci szkodzi? Musisz mieć na sobie coś seksownego.
Westchnęłam i ubrałam buty. Powoli wstałam i przejrzałam się w lustrze. Można by powiedzieć,że to nie ja. Gdybym jeszcze zmieniła fryzurę i pomalowała się,zapewne większość moich znajomych nie poznałaby mnie na pierwszy rzut oka. Jednak nie czułam się za wygodnie w tak obcisłych ubraniach.
-Mogłabyś częściej chodzić w takich zestawach.-spojrzałam w odbicie w lustrze. Stał tam oparty o framugę,skanując mnie od dołu do góry. Natychmiast się spięłam. Od kiedy może sobie tak bezkarnie wchodzić do damskiej przebieralni? A co,jeśli akurat byłabym bez bluzki? No cóż,zapewne nie przejąłby się tym. Wręcz przeciwnie,w spodniach zrobiłoby mu się ciekawie.
-Niestety,nie czuję się w nich wygodnie,dlatego nie ubieram się tak.-Niall zmarszczył czoło. Jeszcze raz zlustrował mnie wzrokiem,po czym zwrócił się do Danielle.
-Przynieś coś,w czym Amy będzie się czuła...dobrze.-założyłam ręce na piersi udając sfochaną dziewczynę. Iskierki zamigotały w jego oczach. Podobało mu się to,że zgrywam niedostępną. A to niedobrze. Postanowiłam ściągnąć buty,ponieważ zaczynały boleć mnie nogi. Usiadłam na ławce i popatrzyłam w lustro. Blondyn cały czas patrzył się na mnie. Zaczęło mnie to denerwować,dlatego zainterweniowałam.
-Musisz się tak na mnie patrzeć? Denerwuje mnie to.
-Nie uważasz,że jeśli mężczyzna patrzy się na ciebie,to dobrze?
-Nie,nie uważam. Słyszałam natomiast,że jeśli ktoś patrzy się na ciebie dłużej niż 8 sekund,to albo chce cię zabić,albo...
-Chce seksu? Też to słyszałem.-usiadł koło mnie uprzednio zamykając drzwi. Odsunęłam się od niego,ale jak widać nie ruszyło go to. To była dla niego gra,które zasady rozumiem,gra,w którą przegram.-Powiedzmy,że ja nie chcę cię zabić.
Wziął mnie pod brodę i odwrócił w swoją stronę. I znowu poczułam coś w dole brzucha. Oblizał usta cały czas wpatrując się we mnie. Zastanawiałam się,czy on czasem nie drwi ze mnie,odkąd wypaliłam z tymi sekundami. Długo nie dałam rady się zastanawiać,bo nagle Niall pocałował mnie. Na początku ostrożnie,jakby bał się mojej reakcji,ale kiedy nie zaprostestowałam,a nawet przeciwnie-zarzuciłam mu ręce na kark,pogłębił pocałunek,wziął za talię i posadził sobie na kolanach. Postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce(usta) i odwzajemniłam pocałunek. W tym momencie nie interesowało mnie nic,nawet spódniczka podwinięta na biodra. Liczył się tylko Niall. Chłopak ostrożnie,jakby nadal nie wiedział jak zareaguję,zaczął penetrować wnętrze moich ust swoim językiem. Serce biło mi jak oszalałe. Nigdy nie czułam się tak ożywiona,nawet Josh nie dał rady doprowadzić mnie do takiego szaleństwa.
-Ekhm.
Niall przygryzł jeszcze moją wargę po czym obydwoje spojrzeliśmy w stronę drzwi. Stała tam Danielle z naręczem ubrań. Momentalnie zaczerwieniłam się i zeszłam niezdarnie z kolan Nialla. Obciagnęłam spódnicę i popatrzyłam na blondyna. Czy on jest... Zażenowany? Ciężko oddychał i uśmiechał się sam do siebie. Popatrzył na mnie i mrugnął porozumiewawczo.
-Masz. Ubierz to. Ale szpilki muszą zostać.-Dan podała mi ubrania po czym wskazała Niallowi,żeby wyszedł za nią. Chłopak ociągał się chwilę,ale w końcu wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Serce wciąż biło mi zbyt szybko,a na policzkach nadal miałam rumieńce. Przebrałam się w nowy zestaw,na który składały się dżinsowe spodenki(bardzo krótkie) i biała koszulka z głębokim dekoltem. Uznałam,że to jest o wiele lepsze od poprzednich ubrań i szkoda negocjować coś bardziej zabudowanego. W tym momencie wpadł Niall z Danielle. Dziewczyna wyglądała na zaniepokojoną,za to blondyn był wściekły. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
-Od kiedy cię śledzą?
-Kto śledzi?
-Czy cię kurwa popierdoliło? Zamiast powiedzieć,że ten chuj cię dręczy,ty chodzisz po centrum handlowym,jakby kurwa nic się nie stało!
-Ale kto mnie dręczy?-nie mogę mu powiedzieć,bo zrobi krzywdę Joshowi,a co za tym idzie,Josh zrobi krzywdę April, bliźniaczkom i mamie. Nie mogę na to pozwolić.
-Posłuchaj mnie uważnie. Nie chcę,żeby coś ci się stało. Dlatego POWIEDZ co się dzieje.
-A ja nie mogę pozwolić,żeby moim przyjaciółkom i mamie coś się stało.
Niall zmarszczył brwi.
-O co chodzi?
Otworzyłam usta,żeby wytłumaczyć całą sytuację,ale akurat zaczął dzwonić mi telefon. Wyciągnęłam go z torby i popatrzyłam na numer. Ktoś zablokował.
-Halo?
-Jedno słowo,a zgotuję April niespodziankę. Jeśli twój chłopak dotknie mnie,znajdzie się kolej na twoją matkę. Więc uważaj. Jeden niewłaściwy ruch i... Nieważne. A przy okazji: I tak cię dopadnę. Nieważne,jak. Ważne,że tak cię zerżnę,że nie usiądziesz na dupie przez tydzień. Głupia suka.
Rozłączył się. Upuściłam telefon na podłogę,a po chwili sama na niej usiadłam. Niall miał rację. Kurwa,kurwa,kurwa. W co ja się wplątałam?
-Amy? Co się stało? Kto to był? Powiedz!
Niall mógł sobie wołać. Nie byłam zdolna do odpowiedzi. No bo co miałam mu powiedzieć? Miałeś rację? Czyha na mnie mój były,który okazał się gwałcicielem? Nic nie rób,bo dorwie się do mamy i dziewczyn? Skuliłam się i zaczęłam płakać. Byłam w beznadziejnej sytuacji.

___________________

Ave. No cóż,trochę musiałyście czekać,ale jak zwykle zawaliłam sprawę, a potem ten wyjazd... jeśli zrobiłam gdzieś błędy,to przepraszam,ale piszę na telefonie,bo laptop zepsuty niestety. Oczywiście liczę na komentarze no i to chyba tyle. Nie powiem wam,kiedy następny rozdział,bo nie wiem,to zależy od mojej weny i chęci. Oczywiście będę się starała napisać w miarę szybko. Także... To tyle.
Pozdrawiam,
Kiss and Hug

P.S. Jeśli chcecie być informowane o nowych rozdziałach to podawajcie przy komentarzach swoje twittery.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Info

Znowu nowy rozdział się przedłuży. Bardzo was przepraszam,ale jestem na wakacjach,gdzie ledwo można znaleść wi-fi. Teraz złapałam,i od razu Was chciałam poinformować. Rozdział jest prawie skończony,na kartce papieru,i jął wrócę za tydzień to od razu przepiszę i dodam. Przepraszam,że wcześniej nie poinformowałam no i to chyba tyle...
Pozdrawiam,
Kiss and Hug

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział VII

Jedyne co do mnie docierało,to groźby Nialla pod adresem Josha. Nie patrzyłam na drogę,licznik,na nic. Łzy przesłoniły mi wszystko. Gdyby nie szkoła,ten palant posunąłby się jeszcze dalej... No i gdyby nie Niall. To jemu jestem winna podziękowania,ale w tym momencie żadne słowo nie przeszłoby mi przez gardło. Blondyn gwałtownie się zatrzymał i wrzasnął na cały głos.
-PRZESTAŃ KURWA PŁAKAĆ! PRZECIEŻ CIĘ NIE ZGWAŁCIŁ!
Ludzie na chodnikach dziwnie się na nas popatrzyli. Zdusiłam szloch i zainteresowałam się swoimi palcami. Po chwili Niall odezwał się o wiele ciszej i spokojniej.
-Przepraszam. Po prostu ten skurwysyn wkurzył mnie.
Mruknęłam pod nosem coś,co nawet ja nie zrozumiałam i popatrzyłam na drogę.
-Zielone.
Znowu ruszyliśmy. Kiedy uspokoiłam swoje emocje,zaczęłam przyglądać się widokom za oknem. Okolica wydała mi się dziwnie znajoma. Po chwili wjechaliśmy między wille i wszystko stało się jasne. Jedziemy do niego. Garaż jak zwykle otworzył się zamknął sam. Wysiadłam z auta i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to,że przybyło aut. Czarny Range Rover i białe Ferrari. Blondyn wziął mnie za rękę i wyszliśmy znajomym korytarzem. Skierowaliśmy się do salonu,ale kiedy chłopak usłyszał dźwięk telewizora,skierował mnie na schody do góry i pokazał,żebym była cicho. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. Na palcach zaczęłam wchodzić,ale to nie byłabym ja,gdybym nie potknęła się i nie wywaliła. W tym samym momencie Niall przeklnął,dzięki czemu mógł udać,że to on się potknął,a ja nadal mogłam się ukrywać,nie wiem po co.
-Niall?
-Co?!
-Chodź tu!
-Moment,muszę coś jeszcze zrobić!
Popchnął mnie na górę. Pokonałam ostatnie stopnie i znalazłam się w przestronnym przedpokoju urządzonym na salon. Niall wskazał na drugie drzwi po lewej.
-Idź tam i siedź cicho.
Posłusznie skinęłam głową i weszłam do pokoju. Wyglądał tak:
Usiadłam na schodkach i włączyłam Pou próbując zabić czas.

*Niall*

Zeszłem na dół,wciąż niezdolny do jasnego myślenia. W głowie wciąż miałem obraz Josha trzymającego Amy w uścisku. Gdyby nie ona,tamten skurwysyn dawno by nie żył. Ale Amy ma w sobie coś,co każe mi się powstrzymać. Magia kurwa. Wszedłem do salonu i zastałem rzadki widok.
 -Co chciałeś?
 -Nie mogę się przywitać?-Pierdol się stary sukinsynie. Ty tęskniłeś za mną? Co mam ci tym razem załatwić? -Co chcesz TATO?
 -Może nie takim tonem? Jestem twoim ojcem,nie kolegą. A'propo. Klient chce zamówienie na dzisiaj. Pasowałoby,gdybyś je dostarczył.
 -Po pierwsze:nie jestem twoim kierowcą. Po drugie:kobiety to nie rzeczy. Po trzecie: masz w chuj dostawców,nie jestem ci potrzebny.
 -Po pierwsze,spełniam życzenia klienta,a ten sobie zażyczył przewiezienia razem z towarem. A po drugie...
 -Nie jestem obwoźnym burdelem!!
 -...Dziwka to nie kobieta. Zapamiętaj sobie. Wszyscy szoferzy są dziś zajęci. A ja chcę,żebyś nabrał trochę praktyki.
 -Wiesz co? Pierdol się. Idź do swojego jebanego burdelu i pierdol się. Masz przynajmniej na tyle prościej,że nie musisz płacić kosmicznej ceny za godzinę.- Splunąłem mu pod nogi i wyszłem z pokoju. Nim zdążyłem odizolować się od ojca,ten zdążył jeszcze rzucić:
 -Jeśli chciałeś zaliczyć jakąś kobietę,wystarczyło powiedzieć. Przyprowadziłbym ci ładną dziewczynę,a ty nie musiałbyś wyszukiwać sobie na swoich wyścigach pierwszych lepszych-Przełknąłem ślinę. Jebany,pierdolony skurwysyn. Pewnego dnia pożałujesz tego.
 -Słyszałem,że dziwki to nie kobiety. Jeśli tak,to wolę te drugie.-Trzasnąłem drzwiami i poszłem na górę.

 *Amy*

 Podskoczyłam,kiedy Niall wszedł do pokoju trzaskając głośno drzwiami. Coś go wkurzyło,i to mocno. Schowałam telefon i wstałam ze schodów. Chłopak podszedł do mnie i rozpiął mi kurtkę. Przekleństwo wyrwało mu się na widok dzieła Josha. Też tam popatrzyłam i wstrzymałam oddech. W miejscu,gdzie przyssał mi się,była teraz pokaźnych rozmiarów malinka. Oczy zaszkiły mi się pod wpływem niedawno rozegranego wydarzenia,więc szybko zasunęłam się,żeby tylko nic mi nie przypominało Josha. Niall wciąż wpatrywał się w to miejsce,jakby widział przez materiał,przygryzając wargę i przeczesując włosy.
 -Każdemu mów,że to moja robota. Tak będzie lepiej-Chciałam zaprotestować,w końcu chyba mam jeszcze głos,ale uznałam,że rzeczywiście tak będzie lepiej.
 -Chcesz coś do picia?
 -Ostatnim razem nie byłeś taki gościnny.
 -Myślisz,że myślałem o gościnności,kiedy w każdej chwili policja mogła wparować mi do domu? Przyzwyczaj się skarbie- Mrugnął do mnie i wyszedł. Westchnęłam i usiadłam na jego łóżku. Jak tak teraz przyjrzałam się jego pokojowi,to zdziwiło mnie,jak skąpo jest urządzony. Przydałoby się tu trochę więcej żywych kolorów. Podeszłam do półki zaciekawiona stojącymi na niej zdjęciami i wzięłam jedno z nich. Był na nim mały Niall i jakaś kobieta. Uśmiechnęłam się. Jak był dzieckiem,wyglądał tak słodko i niewinnie. Przyjrzałam się kobiecie stojącej u jego boku. Była młoda,ale zmęczona. I tak niepodobna do niego,mimo,że to pewnie jego mama. Odłożyłam zdjęcie i wzięłam inne. Znowu był tam Niall,tym razem z poważnym mężczyzną. Od razu rzuciła mi się różnica między fotografiami. Z kobietą blondyn tryskał energią,natomiast stojąc z mężczyzną Niall miał poważny wyraz twarzy,mimo że się uśmiechał. Może przez to,jaką aurę rozsiewał jego tata. Do spokrewnienia ich szybko doszłam,bo byli bardzo do siebie podobni.
 -Napatrzyłaś się? Postawiłam zdjęcie z powrotem i odwróciłam się do blondyna. Podniósł brew i podał mi colę.
 -Kim oni są? -Niall nie odezwał się,tylko podszedł do półki i wziął do ręki zdjęcie z mężczyzną.
 -Mój TATA. -Od razu rzuciło mi się w oczy,z jakim naciskiem wypowiedział słowo "tata". Już wiedziałam,że nie mają za dobrych stosunków. Postanowiłam,że nie będę wnikać,i spytałam o drugie zdjęcie.
-A ta kobieta...?-blondyn nie odezwał się,tylko usiadł na schodkach i wziął łyk coli.
-Pij to,zaraz jedziemy.-fuknęłam i dopiłam napój. Postanowiłam,że kiedyś jeszcze spytam go o tą dziewczynę,jak nie dziś,to kiedy indziej. Świat się przecież nie skończy. Chłopak wstał i wziął mnie za rękę. Wyszliśmy z pokoju,i dalej w dół schodów,aż do garażu,gdzie czekała na nas mała niespodzianka. Facet z fotografii,tylko nieco starszy. Od razu zauważyłam zmianę w nastroju Nialla. Zaciągnął się powietrzem,jego mięśnie napięły się. Instynktownie ścisnął mnie za rękę. Jego ojciec przyjrzał mi się dokładnie. Wzdrygnęłam się. Wyglądał,jakby rozbierał mnie wzrokiem. Jakby oceniał,jak wyglądam pod ubraniami,i czy jestem dobra w łóżku. Przysunęłam się do Nialla,bo bałam się. Już drugi facet chce mnie dzisiaj zgwałcić. No ZAJEBIŚCIE. Blondyn pociągnął mnie do swojego BMW i zamknął za mną drzwi,po czym podszedł do swojego ojca i cicho coś powiedział. Starszemu wyraz twarzy zmienił się. Zaczęli rozmawiać cicho. Wyraźnie widziałam,że się kłócą. Niall zaczął żywo gestykulować,wyglądał jakby miał zaraz uderzyć swojego ojca,tamten zresztą też. Po chwili jednak obydwoje przypomnieli sobie,że ja też tu jestem,może mała i niepozorna,ale jednak,i przerwali kłótnię. Chłopak odwrócił się w moją stronę,ale jak widać jego ojciec jeszcze nie skończył,bo coś jeszcze powiedział,co nawet ja z łatwością odczytałam jako obelgę. Oblicze Nialla szybko się zmieniło. Momentalnie odwrócił się do ojca i przycisnął do ściany. Wysyczał coś,po czym dał mu z liścia i jak gdyby nigdy nic podszedł do auta. Jak widać bicie innych przychodziło mu z dziecinną łatwością,nieważne,czy to rodzina,czy obcy człowiek. Odpalił wóz i wyjechał na drogę. -Chcesz gdzieś jechać,czy odwieźć cię do domu?
-Chcę już wracać.
-Nie przejmuj się tym co zaszło między mną a ojcem w garażu. To po prostu... Mała sprzeczka.-prychnęłam. Nie wiem jak można uderzyć własnego ojca. Nawet jeśli jest skończonym chujem. -To... O co poszło?
-Powiedzmy że mamy inne poglądy.
-Jakie poglądy?
-Zawsze zadajesz tak dużo pytań?
-Lubię wszystko wiedzieć. Więc?
-Nikt nie jest chodzącą encyklopedią,ani magazynem plotkarskim z wszystkimi newsami.
-Wcale nie chcę być kimś takim. Po prostu to rzadki widok syna bijącego ojca.-Niall spiął się na słowo "ojciec". -Ty go nienawidzisz,prawda?
-Tak.-Przez chwilę się nie odzywaliśmy,ale po chwili przerwałam ciszę.
-Ciesz się,że w ogóle go masz.
-Gdyby to było legalne to ten skurwysyn już dawno by nie żył.-legalne? Świetny żart. Oparłam się o szybę i oglądałam widoki za oknem.
-Co się stało z twoim? -Nie żyje.-przez chwilę nie odzywaliśmy się,jednak widziałam,że korci go.-Potrącił go samochód. Byłam przy tym.
-Przykro mi.-wcale na takiego nie wyglądasz. Znowu zapadła niezręczna cisza,którą przerwał sygnał telefonu. Niall wziął go ze stojaka i odebrał. Nie zdążyłam zobaczyć,kto dzwonił.
-Halo? Co chcesz? Nie,wtedy raczej nie mam planów. Po ulicach? Jasne,wchodzę. Amy? Raczej wątpię,że się zgodzi. Okej,dam ci znać.-odłożył telefon i popatrzył przelotnie na mnie,po czym z powrotem skupił się na drodze.
-Co ja? -Co ty?
-Rozmawiałeś o mnie. -A,tak.-Jasne,udawaj idiotę. Myśl,że jesteś sexy. Okej,i tak jesteś sexy.-za jakiś czas są wyścigi,i... Mój kumpel chciał,abyś mi towarzyszyła podczas nich. Żebym się tobą... Hm,pochwalił.
-Nie jestem czyjąś rzeczą! Czego mam się zgodzić?? -Chociażby dlatego,że paczka Josha często jest widywana na wyścigach. Jeśli cię zobaczą u mojego boku,będą wiedzieć,z kim trzymasz. Odciągną Josha od jego planów.-kolejny raz blondyn mnie powalił swoim myśleniem. Żadna sensowna przecząca odpowiedź nie przyszła mi do głowy,więc westchnęłam i powiedziałam:
-Dobrze.-Niall uśmiechnął się na swój sposób,bardzo słodko i niewinnie. Ładnie mu wtedy,chociaż wiedziałam,że za tym kryje się ten zwykły uśmiech,pełen zwycięstwa i satysfakcji.
-Już jesteśmy.-zaparkował swój samochód w miejscu,gdzie nie wolno było parkować,wyszedł i otworzył przede mną drzwi. Wyszłam i stanęłam z nim oko w oko.
-Słuchaj,potrzebuje wiedzieć,gdzie mieszka Josh.
-Po co ci to?
-Chyba to niedawno przerabialiśmy? Nie musisz wszystkiego wiedzieć. To dla twojego dobra. Muszę mieć pewność,że tamten już nigdy się do ciebie nie zbliży.
-Nie lepiej zgłosić go na policję?
-Posłuchaj. Jeżeli chcesz coś zrobić,to zrób to sam. Z policją jest za dużo kłopotów.
-Dla ciebie?
-Dla nas wszystkich. Wierz mi.-wsiadł do auta i odjechał zostawiając mnie samą. Wzięłam telefon i wystukałam adres mojego byłego. W tym samym momencie,kiedy mój sms doszedł,na ekranie wyświetlił mi się nieznany numer. Otworzyłam okno i odczytałam wiadomość."Nie tylko ty masz znajomości. Jeśli twój CHŁOPAK tknie Josha lub kogokolwiek z jego otoczenia,my tkniemy twoją matkę i przyjaciółki. Wszystkie skończycie jak twój ojciec lub gorzej." Zamarłam z ręką przy klatce. Powoli rozglądnęłam się,ale nikogo nie było. Szybko weszłam do środka i zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. Chciałam,żeby to się skończyło,ale jak widać,to chyba początek. Jak na złość,przyszedł sms od Nialla. "Skurwysyn już cię nie tknie. Dopilnuję tego." Josh może nie,ale jego znajomi tak. Nie tylko mnie. A teraz muszę wszystko odkręcić.

_________
Przepraszam,że rozdział taki krótki,ale są wakacje i jest mnóstwo zajęć,przez które zapominam o blogu. Ale postaram się pisać w miarę szybko. Mam nadzieję że się podoba,bo wymyślałam to na szybko,żebyście mogły przeczytać.A więc,dzięki za komentarze,które zostawiłyście pod poprzednimi rozdziałami,liczę też,że zostawicie pod tym :)
Pozdrawiam xx

poniedziałek, 8 lipca 2013

Trailer

A o to i jest trailer!!!

https://www.youtube.com/watch?v=cOgkxd97GbA&feature=youtube_gdata_player

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział VI

Kiedy opowiedziałam dziewczynom co wydarzyło się w szpitalu,te przez dłuższą chwilę nie odzywały się. Wiedziałam,że to cisza przed burzą,chwilowy szok minie,a ja będę miała nieprzespaną noc. Pierwsza odezwała się jak zwykle April.

-Ale...ale...Kurwa,Josh nie mógłby czegoś takiego zrobić.

-Polemizowałabym.

April i Rachel jak na komendę popatrzyły na Charlotte. Tylko my dwie wiedziałyśmy,co to znaczy. Może dlatego,że czytamy.

-Chcę tylko powiedzieć,że Josh jest zdolny do wielu rzeczy. Być może ta afera z Niallem była trochę przesadzona,ale... Wierzę mu.

Odkąd pamiętam,to Charlotte była tą inteligentną w naszej paczce i każda z nas zawsze polegała na jej radach. Jednak w tym przypadku zwątpiłam. No bo co,jeśli to Niall jest właśnie tym typem? Powiedziałam swoje przemyślenia na głos. Ku mojemu zdziwieniu,ta nie odezwała się.

-Jeśli któryś miałby mnie przelecieć,to wybrałabym blondyna.

Jasne April. Ty myślisz tylko o jednym. Przygryzłam wargę. Z jednej strony chcę się pozbyć Josha,ale w jednym przyznam rację Niallowi: Martinez nie odpuści tak łatwo. Jakiś facet zabiera mu dziewczynę,którą chce zaliczyć(przypuśćmy,w końcu trzeba brać pod uwagę wszystkie opcje),a on ma tak łatwo odpuścić i zbłaźnić się przed kolegami? W najbliższym czasie wolałabym chyba unikać Josha. Tak dla pewności.

-Idę do toalety.

-Siedziałaś w łazience prawie godzinę i nie załatwiłaś swoich potrzeb?

Wyszczerzyłam się do Rachel i poszłam. Na muszli siedziałam ponad 10 minut,za to wymyśliłam sposób,jak dowiedzieć się o przeszłości Josha. Podniecona wróciłam do dziewczyn,które szeptały do siebie,ciągle chichocząc.

-Z czego się śmiejecie?

-Z niczego!

Nieco mnie zdziwiło ich zachowanie ale postanowiłam,że zignoruję je. Przyszła mi wiadomość. Wzięłam telefon ze stołu i odczytałam ją. Nadawca: Niall.

" Wiedziałem,że się zgodzisz "

Zmarszczyłam brwi. Na co się zgodzę? Nabrałam podejrzeń,kiedy dziewczyny zaczęły zduszać śmiechy. Popatrzyłam na wiadomość wcześniej i zmroziło mnie.

" Przemyślałam sprawę i... Zgadzam się. "

Zaskoczenie ustąpiło miejsce wściekłości.

-CO-WYŚCIE-ZROBIŁY?!!!

Dziewczyny spuściły wzrok.

-Chciałyśmy ci pomóc.

-April! Ja w tym nie uczestniczyłam!

-Char! Mogłaś ich powstrzymać.

-Znasz je.

Przewróciłam oczami i wystukałam na klawiaturze wiadomość.

" Przepraszam. To moje koleżanki bawiły się telefonem. Muszę jeszcze wszystko przemyśleć. "
Wiadomość przyszła bardzo szybko.

" Za późno. "

W tej chwili miałam przemożną chęć rzucenia tym telefonem w April i Rachel. Całkowicie schrzaniły sprawę. Wzięłam głęboki oddech i odliczyłam do dziesięciu,po czym odezwałam się tak spokojnie,na ile pozwalały mi emocje.

-Idę spać,bo nie wytrzymam już minuty dłużej.

Położyłam się w wcześniej przygotowanym śpiworze i dla pewności wsadziłam telefon pod poduszkę. April prychnęła.

-Dobranoc.

-Dobranoc.

*Rano*

Mimo,że się obudziłam,wciąż leżałam z zamkniętymi oczami wsłuchując się w głos w telewizorze. Pewnie dziewczyny już wstały. Po chwili usłyszałam głosy w przedpokoju. Mówiła April i... Niall? Co on tu robi?

-I tak ci nie wierzę.

-Chcę ją chronić!

-Skąd mam pewność,że nie kłamiesz i chcesz ją przelecieć?

-Wiesz ile miałem okazji?! Gdybym chciał to zrobić już dawno straciłaby dziewictwo!

-Nie krzycz,bo ją obudzisz.

-Ona już nie śpi.

-Nie jesteś jasnowidzem.

-Przepuść mnie.

-Nie.

-Jak chcesz.

-Ej! Zostaw mnie!

Wygrzebałam się ze śpiwora i pobiegłam w stronę hałasu. Wpadłam na Nialla.

-A nie mówiłem,że nie śpi?

-Co zrobiłeś April?!

-Nnnic.

Dziewczyna przeszła obok blondyna i stanęła przy mnie. Miała zaróżowione policzki,na co rzuciłam jej zdziwione spojrzenie.

-Więc... W takim razie zostawiam was samych.

Bezdźwięcznie powiedziała coś,co ja uznałam za: "Później. Ja i ty. Rozmowa." I zniknęła w kuchni. Zakołysałam się na piętach.

-Więc...

-Musimy omówić parę spraw.

Pociągnął mnie na kanapę i podgłośnił telewizor.Sprawy? Jakie sprawy?

-Skoro zgodziłaś się na moją propozycję...

-Na nic się nie zgodziłam!

-Smsy mówią coś innego.

Pomachał mi przed nosem konwersacją ze mną. Wyrwałam mu telefon i przepatrzyłam wiadomości.

-Gdzie jest ten sms gdzie mówiłam,że to moje koleżanki pisały??

-Jaki sms? Żadnego takiego nie dostałem!

Nienawidzę tego uśmieszku. Facet zdaje sobie sprawę o tym smsie,ale specjalnie blefuje! Jego odpowiedzi też nie było. Uśmiechnęłam się szeroko i włączyłam swoje wiadomości.

-Proszę. Masz dowód.

Chłopak wyrwał mi telefon i uciekł do przeciwległego końca pokoju. Pobiegłam za nim,ale on był wyższy ode mnie,i nie mogłam wziąć mu komórki leżącej poza moim zasięgiem,wysoko w ręce Nialla. Stanęłam mu na stopach i uwiesiłam się szyi,ale niestety nic to nie dało. Jedynie straciłam równowagę i blondyn musiał złapać mnie wolną ręką. Przyciągnął mnie do siebie i podłożył telefon pod nos.

-Proszę.

Wiadomości skasowane. Idiota. Po chwili zdałam sobie sprawę,w jak niezręcznej sytuacji się znalazłam. Stałam mu na stopach,uwieszona jego szyi,niebezpiecznie blisko twarzy. Przygryzłam wargę. Niall zmarszczył czoło,po czym delikatnym ruchem uwolnił ją spod moich zębów,jednak nie opuścił ręki,tylko zaczął pocierać ją kciukiem. Przybliżył się do mnie tak,że nasze usta dzieliły dosłownie milimetry.

-Lubię,jak się rumienisz.

I pocałował mnie. Jego usta w niczym nie przypominały ust Josha.  Aż chciało się je całować. Przez chwilę zatraciłam się w nim,przebywałam w Raju razem z młodym blond bogiem,ale to nie trwało długo. Ktoś wszedł do domu,a ja spanikowana odskoczyłam od blondyna tak,że się wywróciłam. Wstałam otrzepując niewidzialny kurz.

-Ekhm... Więc... Możesz po mnie przyjechać jutro po szkole. Kończę o 14:10.

Niall uniósł brew,ale nic nie powiedział. Ty lepiej dla mnie. Pozostaje jeszcze katorga że strony dziewczyn. Chłopak wyszedł do przedpokoju,a ja poszłam za nim. Na szczęście to Charlotte przyszła do domu,bo nie wiem co by było,gdyby się okazało,że chłopak,który przyczynił się do złamania paru kości Joshowi,przebywa w naszym domu,podczas gdy ja jestem w piżamie. To by było nieco podejrzane. Char zmarszczyła brwi,kiedy nas zobaczyła,ale zaspokoiłam ją bezdźwięczną obietnicą,że wszystko jej wyjaśnię.

-Więc... Do jutra.

-Do jutra.

Otworzyłam mu drzwi,a on nim wyszedł,zdążył szepnąć mi do ucha.

-Fajne majtki.

Zaczerwieniłam się i gestem nakazałam mu,aby wyszedł. Zamknęłam drzwi,chwyciłam za rękę Charlotte i wróciłam do salonu,gdzie czatowały już April i Rachel.

-O co chodzi? Co on tu robił?

-Całował ją Cherry!

-Mówiłam,żebyś tak do mnie nie mówiła...Co?! Żarty sobie stroisz? Amy,ona stroi sobie żarty tak?!
Rzuciłam oskarżycielskie spojrzenie April i zwróciłam się do bliźniaczek. Po co mówić wszystko tamtej,skoro ona i tak już wszystko widziała?

-To nie było tak jak myślicie. No bo on...

-Ona mu się powiesiła na szyi! Jak inaczej miał zareagować?

-Chciałam mu wziąć mój telefon bo zabrał mi! Musiałam gdzieś się oprzeć!

-Taaak,i na stopach też mu stałaś,bo chciałaś zabrać telefon? Przyznaj się,lecisz na niego.

-Tak! Nie! Zrozum,to ON mnie pocałował,ja wcale tego nie chciałam!

-Amy. Postaw się w jego sytuacji. Laska,na którą leci,wiesza mu się na szyi. I on ma tak po prostu ma ją zignorować? No i,ty wcale nie opierałaś się,kiedy cię całował.

Bliźniaczki wpatrywały się w nas z szeroko otwartymi ustami,podczas gdy ja zaczerwieniłam się jął burak. To prawda,nie opierałam się. Ale byłam w szoku,co innego miałam robić?! W końcu Charlotte odzyskała mowę i dorzuciła swoje trzy grosze.

-A on po nią jutro odwozi ze szkoły!

-Kabel!

April i Rachel zachłysnęły się.

-To jest lepsze od argentyńskiej telenoweli!

-Amy,i ty na niego nie lecisz tak?

-April,odczepisz się w końcu?! Była niezręczna sytuacja,improwizowałam!

-Aha,a ja... A zresztą pasuję. Szkoda mi nerwów.

-Dziewczyny,popatrzcie na to.

Rachel włączyła facebooka na telefonie,i właśnie przeglądała timeline. Wskazywała na aktualizację statusu Josha. Przeczytała nam to na głos.

-"Krótki pobyt w szpitalu skończony. Jutro do szkoły.. Tęsknię Amy :c " . A pod spodem mnóstwo komentarzy. Szkolne lalunie oczywiście jako pierwsze zaczęły mu spamować pytaniami "Co się stało??". I patrzcie co odpisał. "Biłem się o Amy. Każda rana była jej warta." Patrzcie co jego kumpel napisał:"Ej,idziesz jutro na zajęcia z TEATRU?" on odpisał." nie bo noga złamana,i nos też." kumpel napisał: "ona jest tego warta?" a on: "Przecież WIESZ że TAK". Te litery są zastanawiające,co nie? Teatr,wiesz i tak. Amy?

Patrzyłam to na status,to na komentarze. Czyżby Niall miał rację? Przekonamy się jutro w szkole. Popatrzyłam na dziewczyny i wyciągnęłam telefon. Zmieniłam status z "W związku" na  "wolny" i wyłączyłam telefon. Bliźniaczki i April popatrzyły na mnie zdziwione.

-Wyłączcie telefony,bo Josh może wam spamić.

Zrobiły to co trzeba,zebrały się i pożegnały ze mną. Kochałam je,ale czasami serio mam ochotę podumać w pokoju,sama ze sobą. A teraz nadeszła taka chwila. Reszta dnia minęła spokojnie. Mama nie odzywała się,mówiła jedynie w potrzebie. Nie wiem,czy ktoś do mnie pisał lub dzwonił,bo bałam się włączyć komórkę. Wieczór nastał szybko,ja też dosyć wcześnie położyłam się spać. Jutro będę miała milion pytań w szkole.

*następnego dnia*

Wstałam za wcześnie,bo o 5 rano,a do szkoły miałam na ósmą. Już nigdy więcej nie położę się tak wcześnie. Na szczęście szybko nastała 7:30 i ruszyłam do szkoły z bijącym sercem. Oczywiście spóźniłam się na pierwszą lekcję,ta,wstałam o piątej nad ranem,a i tak się spóźniam. Nie dość,że przez najbliższy miesiąc będę skazana na wścibskie szepty i spojrzenia,to jeszcze teraz gapią się na mnie jak na przybysza z innej planety. Siadłam ostrożnie na krześle obok April i wsłuchałam się w wykład,próbując nie zwracać uwagi na lalunie. I tak przez wszystkie lekcje. Na szczęście nigdzie nie spotkałam Josha,co nie znaczy,że go już w ogóle nie spotkam. O dziwo,nikt nie zadawał mi pytań. Ciekawe. Wreszcie nastał dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Wypadłam jak burza ze szkoły,jak najdalej od tamtej zgrai pragnącej mnie zabić wzrokiem. Po chwili przypomniałam sobie,że Niall miał po mnie przyjechać. Mimo woli uśmiechnęłam się,co mnie samą zdziwiło. Może przez to,że wiem,że blondyn mnie ochroni w razie potrzeby. Zobaczyłam czarne BMW,które należało do Nialla. Pospieszyłam w jego stronę,kiedy poczułam,że ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z... Joshem. Ja pierdolę.

-Mam nadzieję,że to wczoraj to żart.

-Co wczoraj?

-Wiesz co.

Przyjrzałam mu się z bliska. Nos miał jeszcze gorszy od mojego. Zaraz,to pewnie dlatego tak wszyscy się na mnie patrzyli. To wiele wyjaśnia.

-Myślisz,że jeśli złamiesz mi nos i wyzwiesz od dziwek,to skoczę ci jeszcze w ramiona?

-Zdradziłaś mnie.

-Kobiet się nie bije.

-Jesteś wyjątkiem.

Ty skurwysynie! W moim umyśle już nie żyjesz. Próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku,ale trzymał zbyt mocno. W pewnym momencie puścił mnie i momentalnie złapał w pasie unieruchamiając. Nawet z jedną ręką na temblaku nadal był silniejszy ode mnie. Zbliżył się do mnie. W myślach błagałam,aby Niall przyszedł tu i skopał mu tyłek.

-Ale wiesz... Potrafisz mnie oczarować,więc ci wybaczam.

I przyssał się do mnie. Nie mogłam nic zrobić,byłam unieruchomiona. Po chwili jego obleśne pocałunki stały się jeszcze obleśniejsze,kiedy włożył mi język do ust. Boże,pewnie z perspektywy innych ludzi to,że on gwałcił mnie ustami wydawało się być zwykłym pocałunkiem zakochanej pary na środku parkingu.  Łzy napłynęły mi do oczu,bo wiedziałam,że jeśli Niall nie przyjdzie mi na ratunek,to nie pozbędę się jego śliny do końca życia. Jego pocałunki zeszły na szyję,a potem niżej,gdzie zaczął mi robić malinkę w miejscu stykania się obojczyków. Nagle odzyskałam głos,i natychmiast to wykorzystałam.

-NIAAAAAAAAAAAAAAAAAAALL!!!

Łzy leciały mi już ciurkiem po policzkach. Staliśmy między autami,gdzie to wcale dziwnie nie wyglądało. Ludzie nie zwracali na nas uwagi bo po co? Co ich obchodzi to,że bezbronna dziewczyna płacze i krzyczy? Nagle usłyszałam jak ktoś odciąga Josha ode mnie i przypiera go do najbliższego samochodu. Niall. W końcu! Chwiejnym krokiem cofnęłam się ciągle płacząc. Tymczasem Niall syczał coś temu oblechowi,coś co na pewno nie było słowami pochwały,bo mina mojego byłego była nietęga. Po chwili blondyn podniósł pięść i walnął go z całej siły w szczękę,a następnie rzucił o asfalt,uklęknął,wziął zdrową rękę,położył na kolanie,i wyginał aż usłyszałam chrzęst łamanej kości i skowyt bólu Martineza. Niall wstał,podszedł do mnie i wziął na ręce. Po chwili już siedziałam w jego aucie cała zapłakana,patrząc jak zapina mi pas,i ściera łzy z policzków.

-Wszystko będzie dobrze...

I ruszył z piskiem opon,jak to w jego zwyczaju.

___________________________

Witam. Mam nadzieję że rozdział się spodobał,no i liczę na komentarze,bo każdy skomentowany rozdział jest dla mnie motywacją do następnego. A więc czekajcie na kolejny,no i to chyba tyle.

P.S. Dziękuję za te ponad tysiąc wyświetleń! Wiem,że w porównaniu z innymi blogami to mało,ale i tak się jaram xd

P.S.2. już niedługo będzie trailer! Patrzcie uważnie,bo być może dzisiaj,lub jutro dodam go.

Kiss and Hug

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział V

Mojemu przebudzeniu towarzyszył smród szpitala. Dopiero po chwili otworzyłam oczy. Poraziło mnie jaskrawe światło lamp połączone z bielą sufitu. Zmarszczyłam brwi,bo nie mogłam przypomnieć sobie dlaczego się tu znalazłam. Po chwili zaświtało mi w głowie. Afera w knajpie,Josh,i... Niall. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to,jak blondyn zmasakrował mojego chłopaka. Chociaż to już nie jesteśmy parą. Tak nieoficjalnie. Słyszałam jak ktoś rozmawia podnieconymi głosami przed salą. Rozpoznałam hiszpański akcent Dulce i piskliwy głos Rachel. Jak widać już wróciły z Charlotte. Spojrzałam na bluzkę i zobaczyłam krew. Fuknęłam. Bluzka do kosza. Poczułam,jak coś mi kapie z nosa. Dotknęłam się tam,i skrzywiłam z bólu. Nie no,spoko,dzięki Josh za złamanie mi nosa. Zapamiętać:obić mu twarz przy najbliższej okazji. Chociaż to już załatwione. Dzięki Niall. Do pokoju zajrzała Charlotte,i zapiszczała. Wskoczyła na łóżko,a tuż po niej Rachel. No tak,bliźniaczki. Objęłam je i zaśmiałam się. Miło było znów je zobaczyć.

-Ej no,laski,złaźcie,ja też chce przytulić Amy!

Dziewczyny usiadły po obu stronach łóżka tak,że ich nogi dyndały tuż nad podłogą. Zapomniałam wspomnieć,że to karły. Ciągnie się za nimi smutna historia. Kiedy dziewczyny miały po kilka lat,i wiadome było,że raczej nie urosną,rodzice zostawili je w sierocińcu. Kilka lat później ich ówczesna rodzina zaadaptowała je,ale i tak nie miały łatwego życia. W szkole je wyśmiewano z powodu ich wzrostu. Przenosiły się z liceum do liceum ale mało to dawało. W końcu wylądowały w naszej szkole. Powiedzmy,że ja wtedy też nie miałam łatwo,więc nic nie miałam do stracenia i zaprzyjaźniłam się z nimi. Potem poznałyśmy April w dość trudnych dla niej chwilach,i tak oto stała się nasza paczka. Gdy moja sytuacja w szkole znacznie się poprawiła dzięki April i Joshowi,mogłam je opuścić i znaleźć "fajniejsze" koleżanki,ale tego nie zrobiłam,bo po co? Bliźniaczki stały się moimi przyjaciółkami od serca. Z wspomnień wyrwał mnie tulas od April. Przyjaciółka wtuliła się we mnie i wyszeptała:
-Przepraszam... Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.

Uśmiechnęłam się do i puściłam ją,aby spojrzeć na Dulce. Stała z boku i uśmiechała się. Mina jej zrzedła,kiedy popatrzyła na mój nos. Nie no,serio? Aż tak strasznie wyglądam?
-Długo leżałam?

-Parę godzin. Zdążyłam poznać twoją mamá.

Przewróciłam oczami. Nie wyobrażam sobie co zaczęła gadać o mnie. Dulce jakby czytała w moich myślach.
-Nic o tobie nie mówiła. Martwi się o ciebie. Chciała wiedzieć wszystko,więc jej powiedziałam.

Zbladłam. W tym momencie wtrąciła się April,pogrzebując moje nadzieje na to,że mama nic się nie dowiedziała.

-Opowiedziałam jej o naszej akcji.

-Zwariowałaś?!
-W porządku! Przyjęła to spokojnie.

"Spokojnie". Znając ją,pewnie będę miała niezłą drakę. Z powrotem zwróciłam się do Dulce.

-A co z Niallem?

-Nie wiem. Jest gdzieś w szpitalu. Mówił,że ma jakąś sprawę do załatwienia.

Och,czyli był ze mną? Uśmiechnęłam się w duchu. Kurwa,cieszę się,bo psychopata zdolny zabić,i zabierający niewinne dziewczyny bez ich zgody na randki czuwał przy mnie?! Po chwili skojarzyłam pewne fakty. Jaką Niall miałby sprawę w szpitalu? Żadną,chyba że musiałby dopilnować,aby nikt nie wypaplał o jego zbrodni. Na przykład Josh. Rzuciłam spanikowane spojrzenie Hiszpance.

-Spokojnie,adrenalina mu opadła. Powie twojemu amante parę ostrych słów,trochę pogrozi i zostawi...

Umilkła,kiedy zdała sobie sprawę że swoich słów. Spanikowałam. Oto mam kolejny dowód na to,że muszę się trzymać z dala od tego chłopaka. Rzucałam właśnie April swoje słynne mordercze spojrzenie,kiedy do sali wkroczyła dwójka policjantów,a za nimi moja moja mama. No tak. Mnie Josh złamał nos,a on został "poturbowany" przez Nialla,a ja myślałam,że wszystko ucichnie. I jeszcze ta sprawa z motorem. Pewnie mama zdążyła nakablować tym zimnym manekinom w ludzkiej skórze. Posłałam dziewczynom błagalne spojrzenie,ale te najwyraźniej zainteresowało coś za drzwiami,bo jak na komendę wszystkie wypadły i zniknęły w korytarzu. Gliniarze usiedli na krzesłach,a mama dopadła mnie i zaczęła dokładnie wypytywać,czy nic mnie nie boli. Moje zirytowane odpowiedzi nic nie dały,posłuchała jedynie jednego z tych facetów. Kucnęła przy moim łóżku. Starszy z policjantów wyciągnął notes i długopis, a drugi zaczął katować mnie pytaniami.

-Opowiedz nam,jak to się stało.

Tryb Wkurzająca Amy został włączony.
-Ale co się stało?

-Co się działo wtedy,kiedy został złamany twój nos i zemdlałaś?

-A,to. Nic ciekawego. Weszliśmy do tej knajpy,usiedliśmy przy stoliku,on zamówił picie,a potem ja poszłam do łazienki,no i...

-Dobrze. Inaczej. Z kim byłaś w tej knajpie?

Oj. Powiedzieć prawdę,czy skłamać? Nie znam przeszłości Nialla. A co jeśli był kiedyś notowany? Nawet jeśli jest zajebiście ładnym psychopatą,to głupio byłoby go wkopać.

-Z Niallem.

-Jakim Niallem?

-Nie wiem.

Starszy coś zanotował,a ja poruszyłam się niespokojnie pod wzrokiem młodszego. Serio,nienawidzę policji. Wymienili się zdaniami,a ja miałam dziwne wrażenie,że zastanawiają się,który Niall z ich kartotek mógł przebywać ze mną te kilka godzin temu. Zapamiętać: spytać tego psychopatę,czy kiedykolwiek został spisany.

-Co było dalej?

Wzięłam wdech i przypomniałam sobie wszystko po kolei.

-Przyjechał Josh. Nie chciałam się z nim konfrontować,więc wyszłam do ogródka,ale on mnie zauważył i poszedł za mną. Zaczął krzyczeć na mnie,i nie słuchał moich prób wytłumaczenia się. W końcu zaczął na mnie przeklinać aż w końcu uderzył mnie. Zasłoniłam się przed kolejnym ciosem,ale usłyszałam jak ktoś odciąga go ode mnie. Nie patrzyłam kto to. Potem zemdlałam.

Poczułam,jak po policzku spływa mi łza. Teraz,kiedy to wszystko odtworzyłam,uświadomiłam sobie,jak wielkim błędem był Josh. Równie dobrze mogłam go odtrącić. Ale wtedy nie poznałabym Nialla... COOO??

-Dobrze. Twoja przyjaciółka opowiedziała o pewnym planie... Chcemy to usłyszeć od ciebie.

-Więc chciałam zerwać z Joshem,ale nie wiedziałam jak,postanowiłyśmy więc z April,że zacznę umawiać się z Niallem. On i tak do mnie zarywał,więc nie było problemu. Ale sprawa się pokomplikowała,no i wyszło jak wyszło.

Policjanci znowu poszeptali między sobą,coś zapisali i zadali kolejne pytanie.

-Podobno cztery dni temu potrącił cię motor. Opisz to zdarzenie.

-Co tu opisywać... Szłam na zielonym,kiedy zza rogu wyjechał mi czerwony ścigacz. Nie zatrzymał się,a ja zaczęłam biec,ale nie zdążyłam. Motor zahaczył o mnie,i pojechał dalej.

Klasycznie już,parę szeptów i zapisywanie w notatniku.

-Dziękujemy. I jeszcze jedno. Chcą panie zgłosić pana Martineza?

Mama otworzyła usta,ale nie zdążyła wypowiedzieć słowa,bo jej przerwałam.

-Nie. Myślę,że dostał za swoje.

Policjanci zmarszczyli czoła,po czym wymienili z nami formalne uściski dłoni i poszli sobie. Odetchnęłam głośno. Mama spojrzała na mnie groźnie.

-Coś ty nawyprawiała?? Jak dowiedziałam się,że ty i Josh trafiliście do szpitala,to sama o mało nie wylądowałam na sali!

-Wszystko wiesz! Chciałam z nim skończyć,ale nie umiałam,no i wymyśliłyśmy... APRIL wymyśliła tą scenę zazdrości. Tego,że Josh mnie uderzył,a jego pobił ktoś inny,nie było w planach.

-To ten blondyn z którym byłaś w tej spylunie go pobił,prawda?

-Nie wiem! Słyszałaś przecież!

Mama spojrzała mi w oczy,a mnie kurwa znowu wzięło sumienie. Muszę zacząć brać od niej praktyki.

-Jestem twoją matką. Mnie nie okłamiesz. To on?

-Tak.

W drzwiach stanął Niall. Mój wzrok mimowolnie powędrował na niego. Oczywiście on się uśmiechnął,ale nie słodko,tylko zwycięsko. Zmrużyłam oczy. I zapomniałam o mamie. Ta wstała i przeszła obok Nialla,o dziwo nie awanturując się z nim. Chłopak podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka. Przyjrzał mi się dokładnie. Wziął pod brodę i obejrzał nos,po czym przysunął się bliżej. Zamarłam przerażona,ale jego usta minęły moje,za to dotknęły nos,a dokładnie miejsce,w którym miałam go złamany. Poczułam,że się czerwienię,a blondyn mrugnął do mnie,zadowolony ze swojego czynu. Mruknęłam pod nosem obraźliwy komentarz w stronę Nialla,co najwyraźniej nie zrobiło na nim wrażenia.

-Jak się czujesz?

-Po co ci to?

Blondyn przyjrzał mi się uważnie. Na jego twarzy zagościły to rozbawienie,to złość. W końcu wybrał to drugie.

-Jak się ciebie pytam,to mi odpowiedz. Tego wymaga kultura.

-Poucza mnie człowiek,który złamał trzy czwarte kodeksu karnego.

-Pyskuje do mnie dziewczyna,która wie do czego jestem zdolny.

Wyprostowałam się gwałtownie.

-Nie tknąłbyś mnie.

Złośliwy uśmiech zagościł na jego twarzy. Chcesz wojny? Proszę bardzo.

-Znasz mnie? Skąd wiesz?

Nieco mnie to zaniepokoiło. Usiadłam po przeciwległej stronie łóżka,jak najdalej od tego psychopaty.

-Idę się wyrejestrować. Muszę wracać do domu.

Wstałam i rozglądnęłam się w poszukiwaniu torby.

-Dziewczyny ci zabrały rzeczy. Odprowadzę cię.

-Nie potrzebuję osobistej ochrony.

-Ostatnim razem potrzebowałaś.

Gwałtownie zatrzymałam się i spiorunowałam wzrokiem Nialla. Oczywiście na nim nie zrobiło to wrażenia,podniósł jedynie brew.

-Posłuchaj mnie uważnie blondynie. Gdyby nie ty,dałabym sobie radę z Joshem. Gdyby nie ty,nie znajdowałabym się teraz w szpitalu. Gdyby nie ty,policja nie wypytywałaby mnie. Więc z łaski swojej nie mów mi,że czegoś potrzebuję!

Jego reakcja była natychmiastowa. Jego twarz wykrzywił grymas złości,a on sam przyparł mnie do ściany. Byliśmy strasznie blisko siebie. Miałam szczęście,że nikogo nie było w pobliżu.

-Gdyby nie ja,twoja twarz wyglądałaby o wiele gorzej,a być może nie tylko ona. Gdyby nie ja,znajdowałabyś się pewnie na orionie. Gdyby nie ja,policja przesłuchiwałaby cię o wiele poważniejsze sprawy. Więc ciesz się,że cię pilnuję.

Jego wzrok ześlizgnął się na moje usta. Popatrzył na mnie i rysy jego twarzy złagodniały.

-Posłuchaj. Wiem o twoim planie. Mógłbym teraz zrobić ci wszystko,ale nie chcę,bo rozumiem cię. Znam takich typów. Potrafią chodzić kilka miesięcy z dziewczynami,potem je przelecieć,a następnie zerwać i chwalić się kumplom,co zrobili. Ten chuj jest identyczny. Dlatego chcę cię ochronić przed nim. Proszę cię.

Popatrzyłam chłopakowi w oczy. Ujrzałam w nich...strach? Odsunął się nieco i pogładził mnie po policzku. Cofnęłam twarz.

-Wiem,że możesz być na mnie zła za knajpę,ale jakoś musiałem cię ochronić. Gdy go zobaczyłem przy tobie wtedy,na trybunach,już wiedziałem. Dlatego powtarzam,pozwól mi cię przed nim ochronić.

-Teoretycznie zerwałam z nim.

Niall zaśmiał się gorzko.

-Czy ty kurwa nie potrafisz słuchać i wnioskować? Tacy jak on nie odpuszczają tak łatwo. Będzie cię nachodził,dzwonił,smsował,dopóki nie oddasz mu się. A jak tego nie zrobisz,zmusi cię siłą. A wtedy nie ma zmiłuj. Stracisz dziewictwo prędzej,niż ja wygrywam wyścigi.

Pobladłam. Czyżby miał rację? Jednak nie chciałam mu wierzyć,w końcu... Kurwa,nie mam argumentów przeciwko niemu.

-Czemu mam ci wierzyć? Może to ty jesteś takim typem?

Chłopak zbladł. Po chwili bijąca od niego opiekuńczość zniknęła,zastąpiona chłodnym gniewem.

-Ja próbuję cię tylko ostrzec. Gdybyś była ze mną,Josh nie próbowałby się do ciebie zbliżyć. A nawet gdyby,jedno słowo i już by nie próbował. Ale to twoja decyzja. Rób jak chcesz ale nie żałuj potem.

Odwrócił się na pięcie i poszedł sobie. Chwilę stałam w miejscu,aż w końcu ja też poszłam. Po rutynowych czynnościach,po których zostałam wyrejestrowana,zeszłam do recepcji,gdzie czekały na mnie April i bliźniaczki. Podeszłam do nich i je przytuliłam.

-A gdzie Dulce?

-Ta Hiszpanka? Zabrała się z blondaskiem. Coś ty mu zrobiła,że wyszedł taki wściekły? Nie dałaś mu dupy?

April zaśmiała się z własnego żartu,ale jedno moje spojrzenie,i ucichła. Przypomniałam sobie słowa Nialla: " Będzie cię nachodził,dzwonił,smsował,dopóki nie oddasz mu się. A jak tego nie zrobisz,zmusi cię siłą. A wtedy nie ma zmiłuj. Stracisz dziewictwo prędzej,niż ja wygrywam wyścigi.". Josh byłby do tego zdolny? Na pierwszy rzut oka nie,ale patrząc wstecz,można się dopatrzeć parę podejrzanych sytuacji. Potem wszystko opowiem dziewczynom. Najpierw wrócę do domu i wezmę długą kąpiel,później będę się zastanawiała nad tym wszystkim.

-April,podwieziesz mnie,Charlotte i Rachel do mnie? Musimy wszystko obgadać,ale chwilę poczekacie,bo muszę wziąć kąpiel.

-Szykuje się nocka?

-Jasne.

Wszystkie wyszłyśmy i wsiadłyśmy do auta April. Po niecałej pół godzinie już byłyśmy u mnie. Przeprosiłam moje przyjaciółki i poszłam zmyć z siebie brudy dzisiejszego dnia. Popatrzyłam w lustro i skrzywiłam się. Wyglądałam okropnie z tym nosem. Wzięłam długą kąpiel,rozmawiając z dziewczynami przez drzwi o niczym. Kiedy już skończyłam,przebrałam się w piżamę i poszłyśmy do salonu na kanapę.

-I co? Co mu zrobiłaś,że wyszedł taki wściekły?

Cała April. Pierwsza musi wszystko wiedzieć. Popatrzyłam po twarzach dziewczyn i wzięłam głęboki wdech.

-Niall złożył mi pewną propozycję.

_____________

Bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo was przepraszam że tak długo nie dodawałam ale no cóż...poznajcie Lenia,mojego najlepszego przyjaciela. No i jeszcze był koniec roku i to zamieszanie,i mój brak weny...a więc znowu bardzo bardzo bardzo bardzo przepraszam i następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej :)
Pozdrawiam
Miłego (i miejmy nadzieję że krótkiego) czekania na rozdział :)
Kiss and Hug

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział IV

Podróż trwała zaskakująco krótko. W tym czasie nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Byłam zła na siebie,Josha,April,mamę i oczywiście na Nialla. Głównie na niego. Co za chłopak zmusza dziewczynę do wyjścia z nim? Niall. Zatrzymaliśmy się naprzeciwko jakiejś spylunki. Zerknęłam zniesmaczona na mojego porywacza,na co ten jedynie rzucił mi władcze spojrzenie z nutą sarkazmu. Odpięłam pas i wysiadłam,powoli rozprostowując kończyny. Niall wziął mnie za rękę i pociągnął na drugą stronę,gdzie była owa knajpa. Próba wyrwania się z uścisku skończyła się niepowodzeniem,tak samo jak poprzednie. Weszliśmy do środka. Od razu na kolana powalił mnie zapach alkoholu,papierosów i potu. Boże,gdzie on chodzi? Siedliśmy w kącie,ja jak najdalej od niego. Wychylił się na krześle i gwizdnął na barmankę. Ta uśmiechnęła się,zarzuciła włosy na ramię i podeszła do nas kręcąc tyłkiem.
-Podać coś?
-Piwo,a dla Amy drinka.
Otworzyłam usta,żeby coś powiedzieć,ale znów zamilkłam. Kelnerka przyjrzała mi się uważnie,obrzuciła zalotnym spojrzeniem Nialla i ruszyła tak jak przedtem do baru. Zlustrowałam wzrokiem knajpę. Oprócz tego smrodu,wcale nie wyglądała na spylunę. Jeden z nowszych modeli telewizora wisiał w miejscu,z którego wszyscy mogli oglądać TV. Aktualnie nic nie leciało,na moje nieszczęście. Wtedy mogłabym udawać,że wciągnął mnie jakiś program. Wsłuchałam się w muzykę i usłyszałam Linkin Park. W równych odstępach stały ładne drewniane stoły. Obok baru było przejście,w którym stało parę automatów i bilard,a dalej wyjście do ogródka. Poruszyłam się niespokojnie w krześle,i w końcu popatrzyłam się na Nialla. Momentalnie zainteresowałam się swoimi palcami,bo nic innego mi nie zostało,kiedy on tak intensywnie przewiercał mnie wzrokiem. Ja wręcz błagałam w myślach,aby ta głupia kelnerka podeszła do nas z alkoholem,i włączyła ten pieprzony telewizor. Jak widać moje prośby częściowo zostały wysłuchane,bo blondynka podeszła do nas,z wdziękiem stawiając napoje przed nami. Schyliła się "nieco" bardziej do Nialla niż do mnie,jednak wystarczająco,aby chłopak mógł bez trudu zajrzeć jej za bluzkę,co oczywiście uczynił. A bierz go sobie! Chcę być jak najdalej od tego szaleńca. Upiłam łyk drinka,kiedy zobaczyłam,jak do środka wchodzi jakaś banda wesoło pokrzykując. Niall też się odwrócił,a kiedy zobaczył kto to,pomachał im. Zamarłam przerażona. Oni mieli zamiar usiąść przy nas! Odstawiłam z hukiem szklankę,powiedziałam,że idę do toalety,i rzeczywiście tam pobiegłam. Zamknęłam się w środku i wyjęłam telefon. 10 nieodebranych połączeń od April,drugie tyle wiadomości. Wystukałam jej numer i zadzwoniłam. Odebrała po pierwszym sygnale.

-Halo?Gdzie jesteś?Powiedz!!!

-W jakiejś knajpie na Wall Street. Proszę zabierz mnie od niego!

-Nie bój się,mam plan! Wytrzymaj z nim jeszcze ten kwadrans,a obiecuję ci,że uwolnisz się od nich obydwu. Wytrzymaj!

-Co?April,co ty kom...

Rozłączyła się. Ukryłam twarz w dłoniach. Chciało mi się płakać,ale nie mogłam się tak pokazać. Musiałam zaufać April. Spuściłam wodę dla niepoznaki i wyszłam,żeby stanąć twarzą w twarz z obcą dziewczyną. Zlustrowała mnie wzrokiem.

-Niall poprosił mnie,żebym sprawdziła,czy nic nie kombinujesz.

-Niall?

-Jestem jego znajomą. Wiesz,on wcale nie jest zły. Po prostu... Czasami nie potrafi obchodzić się z dziewczynami. Nie to,że je bije,tylko... Przekonałaś się. Nie przyjmuje odmowy.

Wpatrywałam się w dziewczynę. Wydawała się miła,ale przecież obraca się w towarzystwie blondyna. Poddałam się. Wyszłyśmy z łazienki,co banda Nialla skwitowała gwizdami. Moja towarzyszka wystawiła wszystkim środkowy palec i zwróciła się do blondaska:

-Niall,nie sądzisz,że Amy lepiej byłoby w towarzystwie cywilizowanych ludzi,niż w tej dzikiej bandzie?

Chłopak przyjrzał mi się uważnie,po czym skinął twierdząco do tamtej. Zostałam wzięta pod rękę i zaprowadzona do baru,gdzie stała kelnerka. Widać obydwie miały bliskie stosunki,bo od razu rzuciły się sobie w ramiona. Po chwili ta od łazienki wskazała,żebym usiadła,co też zrobiłam. Już się niecierpliwiłam na ten plan April.

-Dulce,to Amy. A ja jestem Danielle.

Uśmiechnęłam się niemrawo do dziewczyn,przybita ich doskonałością. Obydwie mają takie piękne imiona,obydwie takie piękne... A ja? Jeden z większych pasztetów w szkole,do tej pory nie wiem,co Josh we mnie widzi.

-Skąd znacie moje imię?

-Niall.

No tak,na pewno zdążył rozgadać innym o mnie. Zwróciłam uwagę na akcent Dulce. Hiszpańskie imię,hiszpański akcent...

-Skąd jesteś?

Barmanka uśmiechnęła się przyjaźnie.

-Moi rodzice są imigrantami. Miałam 12 lat,kiedy przeprowadziliśmy się do Londynu.

Kiwnęłam głową na znak,że rozumiem.

-Niall potrafi być spoko.

Poderwałam głowę. Niall spoko? Gdzie wy żyjecie? Danielle położyła mi rękę na ramieniu.

-Daleko to nie zajdzie. Kilka razy się spotkacie i kontakt się urwie. On już taki jest.

Zabrzęczał mi telefon. Odblokowałam go,i popatrzyłam. April przysłała smsa.

'Josh będzie tu lada chwila. Przygotuj się na małą kłótnię.'

Zbladłam. Co ona wyprawia?!

'Coś ty zrobiła??!!'

Schowałam telefon i rozejrzałam się. Przez drzwi zobaczyłam,jak czarne BMW parkuje obok auta blondyna. Serce zaczęło walić mi szybciej. Wysiadł z niego Josh. Nawet z takiej odległości było widać,że jest wściekły. Po raz pierwszy go widziałam w takim stanie. Rozejrzałam się rozpaczliwie szukając jakiejś drogi ucieczki. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł. Powiedziałam dziewczynom,że niewyraźnie się czuję,i że idę do ogródka. Nie czekając na ich odpowiedź ruszyłam koło bilardu w stronę ewentualnego wybawienia,ale nim zniknęłam z pola widzenia,usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Boże. Weszłam do ogródka i schowałam się koło wejścia,ale to nic nie dało,bo momentalnie zostałam przyparta do muru przez Josha. Spojrzałam mu w oczy,ale nie ujrzałam w nich nic prócz wściekłości. Zaczęłam się bać tego typka.

-JAK-ŚMIAŁAŚ-MNIE-ZDRADZIĆ-Z-TYM-TYPEM?!

-Josh,to nie moja wina...

-Każdy tak mówi. Słuchaj,nie wiem,co sobie wyobrażasz,ale wiem na pewno,że nie ujdzie ci to na sucho!

-Josh,wysłuchaj mnie...

-NIE!

-To...

-ZAMKNIJ RYJ PUSZCZALSKA DZIWKO!

-Nie moja wina! Uwierz  mi!

Krzyczeliśmy tak głośno,że pewnie cała zgraja za moment przyjdzie tu zobaczyć,co się dzieje. Po chwili poczułam,że coś mi kapie po policzku. Popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Josha,ale niestety nic w nich nie ujrzałam. Czysta furia.

-Proszę...

Przez moment poczułam przypływ nadziei,że dam radę mu wytłumaczyć,ale przez jego twarz przebiegł grymas i zrobił coś,czego zupełnie się nie spodziewałam. Uderzył mnie z pięści. Krzyknęłam z bólu i odruchowo zasłoniłam się przed kolejnym ciosem,ale ten nie nadszedł. Przytłaczająca obecność mojego chłopaka zniknęła,za to usłyszałam przekleństwa,krzyki i odgłosy bójki. Ktoś mnie objął i przytulił. Usłyszałam hiszpański akcent Dulce próbującej mnie uspokoić,i krzyk Danielle,żeby Niall przestał. Odjęłam ręce od twarzy i zobaczyłam na nich krew,ale nie to przyciągnęło moją uwagę. Ujrzałam Josha zwijającego się na ziemi z bólu i Nialla siedzącego na nim okrakiem i okładającego go raz po raz pięściami. Jego dwóch kompanów próbowało go odciągnąć,ale jak widać zatracił się w szaleńczej furii,bo tylko ich odtrącał. Danielle w pewnej odległości krzyczała,do niej dołączyła się Dulce. Już nie mogłam patrzeć na tą rzeź. Powoli wstałam i krzyknęłam:

-WYSTARCZY!!!

Blondyn popatrzył na mnie. W oczach miał furię,prawie nie było widać błękitu jego niebieskich oczu. Wszędzie zapadła cisza. Nie wiem,jak to zrobiłam,ale wytrzymałam to spojrzenie. Jego klatka unosiła się coraz wolniej,powoli powracało inteligentne spojrzenie. Powoli wstał z mocno poturbowanego Josha i podszedł do mnie. Dulce usunęła się,ja też to chciałam zrobić,ale zabrakło mi wolnej powierzchni do cofnięcia się. W jego oczach ujrzałam przebłysk bólu,jakbym go raniła. Ściągnął z mojej wargi krew i przyjrzał się jej. Odwrócił się do kumpli i zawołał spokojnym głosem:

-Zadzwońcie po karetkę. Jakby co,to nie wiecie kto obił mordę temu sukinsynowi. Usłyszeliście krzyk,a jak przybiegliście,to już go nie było. Uciekł przez ogrodzenie.

Wszyscy przytaknęli,ja również. Dotknęłam nosa,i poczułam okropny ból. Oczy zaszły mi łzami. Ktoś objął mnie i zaczął powtarzać,że już po wszystkim. Nie wiedziałam,kto to był,zresztą nie obchodziło mnie to. Teraz moje myśli zajęte były krwawiącym Joshem. Rozpłakałam się jeszcze bardziej,i przestałam myśleć. Najważniejsze w tej chwili było to,co mój "chłopak" mi zrobił. Po chwili zaczęło kręcić mi się głowie,a chwilę potem zemdlałam w czyichś ramionach.


--------------------------------

Przepraszam,że tak długo czekaliście na rozdział,ale no cóż,brak weny i poprawianie ocen zrobiły swoje. Przepraszam też,że rozdział jest tak krótki,ale pisałam go,abyście mieli co poczytać,no i pomysłu na dłuższy nie miałam. Oczywiście następne rozdziały postaram się pisać w miarę szybko,no i jak najdłuższe.

Pozdrawiam .xx

sobota, 15 czerwca 2013

krótka informacja

muszę was rozczarować,bo to nie jest kolejny rozdział.Ale notka tyczy się niego.Właśnie.Kolejny rozdział pojawi się do środy,czwartku,bo wcześniej nie dam rady. Nie dość że musiałam poprawić zagrożenia to teraz nie mam przez to weny. Oczywiście pomysł jest,tylko chęci rozprostowania paluszków nie ma. Ale postaram się jak najszybciej skończyć rozdział.
Chciałam Was poinformować,żebyście wiedziały kiedy kolejny rozdział,bo coś długo już czekacie.
A więc,pozdrawiam,do środy/czwartku .xx

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział III

-Amy?Kochanie?

Uchyliłam powieki. Nie byłam pewna,kto do mnie wołał. Mama? Josh? April? Niall? Otworzyłam szeroko oczy na wspomnienie tamtego chłopaka. Pukanie do drzwi zaczęło narastać. Popatrzyłam na zegar i zrozumiałam. To mama. 

-Żyję.!

Dobijanie ustało. Nie mogłam uwierzyć,że już 16. Tamta noc była bardzo męcząca. Wygrzebałam się spod pościeli i podeszłam do drzwi przekręcając klucz. Niemal natychmiast do pokoju wpadła mama rozglądając się na prawo i lewo w poszukiwaniu... Josha. Już raz go tu spotkała,kiedy wróciła ze zmiany. Po dokładnych oględzinach pokoju przyjrzała mi się. Nagle jej twarz zbladła,moja zresztą też,bo uświadomiłam sobie,że mam bandaż na ramieniu.

-Co to jest?

Posadziła mnie na łóżku i odwinęła bandaż ukazując siniaka. Spojrzała na mnie pytająco,a ja już wiedziałam,że nie złapie się na wymówkę z klamką. Bądź co bądź,była pielęgniarką.

-Wiesz,wychodziłam z kuchni,i potknęłam się i...

-Ja chcę usłyszeć prawdę.

Spojrzałyśmy sobie w oczy. Teraz nie mogłam skłamać. Nie miałabym do tego serca. Spuściłam wzrok i wymamrotałam.

-Potrącił mnie motor.

-Boże!!!

Mama poderwała się przerażona z mojego łóżka. Zaczęłam jej tłumaczyć,że nie chciałam,żeby się martwiła,że to tylko siniak,itd. ale ona tylko z powrotem siadła i zaczęła mi badać ramię.

-Wiesz kto to był?

-Nie.

-To trzeba zgłosić na policję.! Jakiego koloru był motor?

Przełknęłam ślinę. Coraz bardziej zaplątywałam się. Niall uratował mnie przed glinami,no i mamą,a teraz miałam na niego nakablować?

-Czerwony. Ale to nic poważnego mamo! Zwykły siniak!A zresztą i tak go nie znajdziecie!

-Ty już się o to nie martw kochanie. Po wczorajszym policja ma do wyboru do koloru.

-Jakim wczorajszym?

-Rzeczywiście nic poważnego. Co nie znaczy,że nie zgłoszę tego. Chodź na dół,zaraz będą wiadomości,na pewno o tym powiedzą.

Z powrotem owinęła mi ramię i wyszła,a ja za nią. Po drodze wstąpiłam do łazienki,a jak weszłam do salonu,to zastałam ją siedzącą przed telewizorem. Akurat leciały wiadomości. Nic ciekawego,mówili o jakiś problemach politycznych we Francji,same nudy. Powolnym krokiem ruszyłam do kuchni,kiedy usłyszałam to,o czym wspomniała mama. Momentalnie się cofnęłam.

-"W nocy z 15 na 16 czerwca policja zrobiła obławę na uczestników nielegalnych wyścigów motorów,które zorganizowano na Green Square. Większość uczestników złapano,jednak zanotowano kilka ucieczek,w tym jednego z uczestników. Osobnik ten,jak zdaje raport jeden z funkcjonariuszy,uciekł na niebieskim ścigaczu razem z nieznajomą dziewczyną,nim ktokolwiek mógł odpowiednio zareagować. Policja przeprasza,i twierdzi,że trwają poszukiwania owych zbiegów. Większość widzów po odwiezieniu na komisariat mogła po złożeniu krótkiego raportu spokojnie wrócić do domu pod opieką opiekuna,lub samotnie,jeśli był pełnoletni. Dla państwa relację z wieczornej akcji zdała Brenda Jenson. A teraz coś milszego. Właśnie..." 

Mama przełączyła program,ale ja nadal stałam jak wmurowana. Powoli uświadamiałam sobie,że mówili o mnie w telewizji. Ja pierdolę,ale miałam szczęście. Szybko uciekłam do kuchni,byleby tylko mama nie zobaczyła mojej miny. Wzięłam wodę i poszłam do pokoju. Postanowiłam poserfować na internecie,ale nim zdążyłam włączyć internet,na skype zadzwoniła April. Odebrałam.

-Hej!Była awantura?

-Nic nie wie. Ciszej,bo zaraz się dowie. Ciebie złapali?

-Tak. Była mega awantura w domu. Mam szlaban na...wszystko. Teraz starzy wyszli do pracy,to podwędziłam laptopa. Dobrze przynajmniej,że nie wiedzieli,że tam śpiewałam,bo byłoby po mojej karierze. Ej,ale jak uciekłaś?

-Widziałaś wiadomości?

-Noo,chodzi ci o to,co tam mówili o tych wyścigach? Słyszałam.. Podobno ten facet na niebieskim motorze co był drugi,spierdolił z jakąś laską policji... KUR... To ty???

-Taaa. Ja.

-Cholera! Ale miałaś szczęście! I co jak uciekliście?

Opowiedziałam April wszystko ze szczegółami. Kiedy skończyłam,dziewczyna nie ruszała się. Jak to teraz opowiadałam,to poczułam,że to...nierealne.

-Ale masz jego numer?

-Co?Nie!Po prostu mnie odwiózł i tyle!Po co mi jego numer?Mam przecież Josha.

-Nie zerwałaś z nim,co nie? Gdybyś miała numer tamtego Nialla,mogłabyś zrobić scenę zazdrości. Wykombinowałybyśmy coś.

Otworzyłam usta,żeby odpowiedzieć,ale w tej chwili telefon mi 2 razy zabrzęczał. Spojrzałam na wyświetlacz. Były dwie wiadomości. Pierwsza od Josha.

' Żyjesz? Nie złapali cię?Kim był ten facet? '

Odpisałam szybko: 

' Żyję. Nie złapali. Nikim. Po prostu mnie uratował,powinieneś być wdzięczny. '

Spojrzałam na drugiego smsa. Zmroziło mnie.

' No i jak? Dostałaś opieprz od mamy? '

Nadawcą był Niall. Mogłam podejrzewać,że to był inny Niall,ale po pierwsze,nie znałam nikogo o tym imieniu,oprócz tamtego z wczoraj,a po drugie,skąd on miał mój numer?! Po chwili skojarzyłam. Przecież zabrał mi telefon. Cholera. Widział moje smsy??

' Miałam szczęście. Skąd masz mój numer? '

Odwróciłam się do April,która aż kipiała z ciekawości.

-Przepraszam.

-Za co?

-Pomyliłam się. Mam jego numer.

-COOO?To wspaniale! Teraz tylko jakoś ich zwołać,i najważniejsze,żebyś się przykleiła do blondaska. I żeby on się od ciebie nie odkleił.

-Bardzo śmieszne. I nie. Co jak to zajdzie za daleko? Odczepiam się od jednego fanatyka nielegalów,a przyczepiam się do kolejnego,który UCZESTNICZY w wyścigach. Już wolę tego pierwszego.

Telefon zawibrował.

' Przecież i tak już wiesz. Chyba że jesteś aż tak głupia,jaką udajesz? '

' Zamknij się i nie obrażaj mnie. Co chcesz? '

' Nie mogę spytać o zdrówko? '

' Ludzie twojego pokroju nie pytają o zdrowie. Zresztą wiesz co mi dolega.Co chcesz? '

' Kiedy twoja mama ma pracę? '

Moje palce zawisły nad klawiaturą. Czy chcę mu zdradzić? Z drugiej strony uwolniłabym się od Josha,ale... Ten facet jest niebezpieczny. 

-Amy?Co ci pisze?

-Chce wiedzieć,kiedy moja mama pracuje.

-A to oznacza tylko jedno. Zgódź się,no proszę!Przecież chcesz się uwolnić od Josha!

Przyszedł kolejny sms.

' Widziałem jak się patrzył na ciebie. Zrobił ci coś? Jak tak,to pożałuje. '

' Nic mi nie zrobił. Odwiózł mnie do domu i tyle. '

No proszę. Podobno związek opiera się na zaufaniu i prawdzie. Chyba szkoda to ciągnąć. Niallowi odpisałam:

' Jutro od 15 do 3 w nocy. Co chcesz? '

' Wow,masz strasznie szybki mózg. Jutro przyjadę do ciebie o 17. Ubierz się jakoś. '

Wpatrywałam się oniemiała w telefon. Facet jest chamski,i na dodatek chce mi wszystko dyktować! Kim ja jestem,psem? Pewnie psy lepiej traktuje. Przyszedł sms od Josha.

'Skarbie,jutro przyjadę do ciebie o 17,ok? Musimy się spotkać. '

Popatrzyłam na ekran laptopa,gdzie wpatrywała się we mnie April. 

-Jutro dwaj faceci przyjadą po mnie o 17. Pasuje?

-W KOŃCU! Szczerze? Potrafisz być większą zdzirą od Jenn i Isabel.

Wystawiłam mojej przyjaciółce środkowy palec i odpisałam mojemu chłopakowi.

 'ok. '


***następnego dnia***


Mama wyszła do pracy przed 15. Wolałabym nie,bo wtedy nie musiałabym się z nikim spotykać,ale cóż... Los od zawsze robił mi na złość. Przetrząsnęłam szafę w poszukiwaniu czegoś,w czym w mniemaniu Nialla wyglądałabym "jakoś". W końcu znalazłam legginsy w pionowe czarno-białe pasy,czarną bokserkę i białą marynarkę. Według mojego gustu wyglądałam 'jakoś'. Zrobiłam koka i założyłam czarne baleriny. Spojrzałam na zegar-było wpół do 5. Siadłam na telewizor i przełączałam kanały,aż znalazłam wiadomości. Mówili to co zwykle,czyli,że nadal szukają posiadacza niebieskiego motoru. Przewróciłam oczami i wyłączyłam odbiornik. Zaczęłam dla zabicia nudy bawić się telefonem,dopóki nie wybije 17. No i w końcu wybiła. Równo z nią do drzwi ktoś zapukał. Zdenerwowana pomodliłam się,żeby to był Niall. Brawo. Choć raz wysłuchano moich modlitw. Stał oparty o framugę,ubrany w czarne dżinsy,niebieski podkoszulek i czarną marynarkę. Zlustrował mnie wzrokiem,jak przedmiot,który ogląda w sklepie przed kupnem. Serio,powoli mam dość takiego traktowania. Tym bardziej,że nie zobaczyłam w jego oczach uznania. Przypomniałam sobie plan April,i powiedziałam,żeby zaczekał,bo muszę jeszcze iść do toalety. Nie czekając na odpowiedź pobiegłam do niej i wyciągnęłam telefon. Przyszedł jeden sms.

' Sorka skarbie,dziś nie dam rady. Muszę jechać ze starymi. '

Jęknęłam zrozpaczona. A wszystko było już zaplanowane. Popatrzyłam w lustro. Czy serio jestem aż tak zdesperowana,żeby posuwać się do szaleństw? Pochyliłam się nad klozetem i wsadziłam sobie palec do ust. Jakoś muszę uratować ten dzień.

-Nie rób tego.

Wyjęłam rękę z buzi i odwróciłam się powoli,chociaż już znałam odpowiedź. Stał za mną w rękach w kieszeniach,przypatrując mi się swoimi niebieskimi oczami. Powoli wstałam. Stanęłam oko w oko z blondynem,dzieliło nas kilkanaście centymetrów. Był niewiele wyższy ode mnie,góra 10 cm. Ale i tak dominował,dało się to wyczuć. Nic nie powiedział,tylko złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Poczułam rozpaczliwą chęć wydarcia się temu szaleńcowi,ale co bym zrobiła? Przecież on przebywał w moim domu. Jedyne co mogłam zrobić to dać się poprowadzić na dwór,gdzie Niall wyciągnął klucze z mojej torebki i zamknął drzwi. Następnie schował je sobie do kieszeni,jakby były jego własnością i poprowadził mnie do BMW. Niczym gentleman otworzył przede mną drzwi,a potem sam wsiadł do środka. Chciałam płakać,ale i tak wystarczająco się przed nim zbłaźniłam. I znowu musiałam spasować.

-Gdzie jedziemy?

-Dowiesz się.

Zabić to mało. Nawet tego nie potrafił powiedzieć. Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu,że wolę Josha od tego typka. Tamten przynajmniej nie traktował mnie jak rzecz. Niall odpalił auto i ruszył przed siebie,a mi musiała wystarczyć obietnica,że ta farsa kiedyś się skończy. Chyba.

Rozdział II

Straciłam poczucie czasu. Krążyliśmy po obrzeżach Londynu już godzinę,dwie... Było mi cholernie zimno,kurtka od Josha była przydatna na letnie wieczory,nie na przejażdżki motorem pędzącym ponad 150 km/h w środku nocy. Mimowolnie przytulałam blondyna coraz mocniej,pragnąc ciepła,które od niego biło. Dawno temu zgubiliśmy policję,dlatego nie rozumiałam,dlaczego wciąż jeździliśmy w kółko. W końcu zwolniliśmy do dopuszczalnej prędkości,co teraz,kiedy już się przyzwyczaiłam do szybkiej jazdy,stało się niemal spacerkiem,i wjechaliśmy w uliczkę pełną garaży. Tuż przed nami otworzył się jeden z nich. Otworzyłam oczy z przerażenia i zaczęłam szarpać kierowcę,aby zwolnił,co zbył przekleństwem.

-Zabijesz nas.!

Ten wariat chciał chciał wjechać do środka z pełną prędkością.! Jednak zamiast posłuchać mnie i zwolnić,ten jedynie przyspieszył,żeby chyba zrobić mi na złość. Chyba mu się udało. Kiedy wjechaliśmy do środka,krzyknęłam i wtuliłam się w jego plecy gotowa na zderzenie ze ścianą,jednak zamiast tego poczułam zapach palonych gum i ich pisk. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Powoli otworzyłam mocno zaciśnięte do tej pory oczy i odetchnęłam z ulgą. Powoli zsiadłam z motoru,niepewna swojej władzy w nogach,i zaczęłam się śmiać jak wariatka. Drżącymi rękoma zdjęłam kask i wsadziłam pod pachę,cały czas się śmiejąc. Podejrzewam,że dostałam jakiegoś wstrząsu mózgu,czy coś,bo nikt normalny nie śmiałby się,gdyby właśnie o włos nie uniknąłby najpierw policji,a potem śmierci. A może tak samo zareagowałby...? W każdym razie w końcu zabrakło mi tchu,i uspokojona rozglądnęłam się po garażu. Tylna ściana obsadzona była półkami zawalonymi wszelkimi narzędziami,płynami,itd.,które kiedykolwiek byłyby potrzebne mechanikowi. Morderczy wehikuł,na który dzisiaj wsiadłam,stał zaparkowany tuż obok czerwonego Ferrari. Gościu jest nieźle nadziany. Ściana za mną obklejona była zdjęciami,plakatami,instrukcjami jak rozebrać motor i auto i wszelakimi notatkami,od przypomnienia,żeby odebrać coś z zastawu,do tajemniczych obliczeń. Wszystko to wisiało nad długim stołem zagraconym kolejnymi narzędziami i przyrządami. Po przeciwległej stronie były szafki,do których kierował się mój wybawca tudzież oprawca. Już nie wiedziałam kim jest. Otworzył jedną z szafek i wyciągnął ciuchy na przebranie. Zatkało mnie.! ON-PRZEBIERAŁ-SIĘ-PRZY-MNIE.! Ściągnął powoli cały kombinezon,ładnie go złożył i włożył do szafki. Nie ogarniałam go. Paradował przy obcej dziewczynie w samych majtkach,i to jeszcze z otwartymi drzwiami od garażu.! Wpatrywałam się jak urzeczona w jego ciało,podczas gdy chłopak wciągał na siebie luźne dżinsy. W końcu chyba wyczuł mój wzrok na sobie,bo odwrócił się podczas ubierania butów,i przeskanował mnie wzrokiem,jakby zastanawiał się,jak wyglądałabym bez tych ubrań. Momentalnie spłonęłam i zaczęłam go omijać,jednak kątem oka zobaczyłam błysk w jego oczach i złośliwy uśmiech. Podszedł do mnie powoli,jakby kazał mi się napawać jego gołą klatą i powiedział jedno słowo,które tak cudownie zabrzmiało w jego ustach.

-Kask.

Na początku nie zajarzyłam,już się zatapiałam w swoich bajaniach,dopiero kiedy blondyn powtórzył swoją komendę o wiele ostrzejszym głosem,oddałam mu jego własność. Zauroczenie jego istotą szybko minęło razem z jego głosem. Przypomniało mi się jak patrzył na mnie. Jak na jakąś rzecz. Że nie obchodziło go,że mnie potrącił. Przecież nawet nie przeprosił. Przyjęłam obojętną minę,kiedy co chwilę odwracał się ubierając najpierw podkoszulek,a potem luźną czarną bluzę z kapturem. Na głowę założył fullcap tył na przód,zamknął szafkę,wziął klucze i podszedł wolnym krokiem do Ferrari. Odpalił samochód i wycofał. Mnie zmroziło,że zostawi mnie tu,ale na szczęście ten idiota machnął na mnie ręką,żebym siadła. Wcale nie podobało mi się podróżowanie z obcym facetem,ale nie znałam tej części Londynu,i musiałam mu zaufać. Wzdrygnęłam się,kiedy garaż zamknął się za mną z cichym szelestem. Niezgrabnie weszłam do auta,przy okazji trzaskając drzwiami. Kierowca widać miał kręćka na punkcie swojego auta,bo mocniej zacisnął dłonie na kierownicy,i rzucił mi groźne spojrzenie. Bąknęłam ciche "przepraszam" i usadowiłam się wygodnie w siedzeniu. Nie zdążyłam zapiąć pasów,kiedy samochód ruszył z piskiem. Drżącymi rękami zapięłam klamrę i oparłam gorące czoło o chłodną szybę. Domy za oknem przemijały z coraz szybszą prędkością. W końcu jedyne co widziałam to rozmazane smugi. Poruszyłam się niespokojnie w fotelu i spojrzałam na licznik. 200 km/h.! Zbladłam.

-Boisz się.?

Podskoczyłam przestraszona dudniącym głosem,który tak nieoczekiwanie przeciął ciszę. Przyjęłam maskę obojętnej dziewczyny skutecznie maskoując strach,który wzrastał wraz z powoli rosnącą liczbą na liczniku. Co jak co,ale w udawaniu jestem najlepsza.

-A powinnam?

-Tak.

Zdziwiła mnie ta wypowiedź. Wraz z nią czoło blondyna pokryło się zmarszczkami. Zastanowiłam się,jaką ten chłopak kryje przeszłość. Na pewno mroczną,i o wiele ciekawszą ode mnie. Ponownie spojrzałam w okno i zobaczyłam,że wjechaliśmy w droższą dzielnicę. Tajemniczy chłopak w końcu zwolnił,nadal łamiąc pewnie wszystkie przepisy ruchu drogowego,jednak poruszając się tak,że moje serce nie biło jak oszalałe. Zaczęłam się przyglądać domom,które wcale nie wyglądały na tanie. Nie zdziwiło mnie to,że facet,który wygrywa nielegalne wyścigi może mieszkać w tak ekskluzywnej dzielnicy,jednak zaniepokoiłam się faktem,że nie kierujemy się w stronę mojego domu. Po chwili przypomniałam sobie,że nie mówiłam mu gdzie mieszkam.

-Ekhm...

Od razu omiotło mnie jego badawcze spojrzenie. Otworzyłam usta,ale nic się z nich nie wydobyło. Pewnie wyglądałam jak ryba.

-Nie jedziemy do ciebie.

Jak byłam mała,często otwierałam szeroko buzię,bo wszystko mnie dziwiło. Wtedy tata stosował trick: "Nie otwieraj tak buzi bo ci mucha wleci" . A że bałam się much,to od razu zamykałam usta. Teraz po tylu latach przypomniały mi się słowa mojego rodziciela. Momentalnie zamknęłam usta bardziej z grzeczności,niż z tego,że może mi mucha wlecieć. Ciekawe,gdzie poszła sobie moja "zdolność" mówienia. Tylko zastanawiające jest to,skąd on wiedział o co chciałam się zapytać. Możę jest wampirem bliźniakiem Edwarda Cullena? Nagle zwolniliśmy. Kilka domów przed nami zaczęła otwierać się brama. Już wiedziałam gdzie mieszka. W porównaniu z innymi rezydencjami w okolicy ten dom reprezentował się skromnie,ale i tak o wiele lepiej niż mój. Ot co zwykły,piętrowy,zielony z gigantycznym garażem(ten gościu serio ma obsesję na punkcie garaży). Ogród był zwykły,ładnie przypielęgnowany. Blondyn wprowadził samochód na podjazd,a następnie do garażu,który chyba magicznie się otworzył,a potem zamknął. Odpięłam pasy i ostrożnie wyszłam. Jak zwykle przy okazji walnęłam głową o dach,co tamten skwitował śmiechem. Mruknęłam "to nie jest śmieszne" i wyprostowałam się próbując zachować resztki godności. Chłopak wysiadł z auta z gracją tak bardzo mi obcą i rzucił krótkie chodź,jakbym była jakimś dzieckiem lub rzeczą. Wyszliśmy przez drzwi,dalej jakimś korytarzem ,aż w końcu znaleźliśmy się w korytarzu. Mój porywacz poszedł dalej prosto,a mi nic innego nie zostało jak iść za nim. Weszliśmy w jakieś drzwi na końcu i znaleźliśmy się w salonie. Znowu zadziwiła mnie skromność. Telewizor góra 40 cali,beżowa kanapa,niebieskie ściany,kominek,oszklona ściana na taras,parę kwiatków o dużych liściach,miękki dywan między telewizorem a kanapą. Na nim stał zwykły stolik.

-Siadaj i poczekaj. Zaraz wracam.

Facet dużo mówi. Ostrożnie siadłam na skraju kanapy,jakby ta zaraz miała wybuchnąć i w myślach przygotowałam się mentalnie na "poważną rozmowę" o ratowaniu bezbronnych dziewczyn,aby potem je uprowadzić. Nagle rolety zaczęły się zasuwać,a ja pisnęłam przestraszona. To już chyba trzeci zawał dzisiaj. Nagle uświadomiłam sobie,że gdyby 'rozmowa' się nie udała,to ucieczka nie wchodzi w grę. Ten dom jest zabezpieczony. Nikt nie może dostać się do niego bez zgody właściciela. Ani z niego wydostać.

-Ten dom nie gryzie.

Oczywiście. Blondyn wkroczył do salonu luźnym krokiem już umyty,w samych dresach,w jednej ręce trzymając koc,a w drugiej pilot. Okrycie mi rzucił,za to pilot schował do kieszeni. Przypatrywaliśmy się sobie krótką chwilę,po czym poczułam nagły przypływ odwagi i palnęłam największą głupotę,jaka może istnieć.

-Chcę do domu.

Rezultatem był głośny śmiech gospodarza. Jak widać bardzo poważnie mnie traktuje.

-Mówię serio. Muszę już wracać,mama będzie się martwić!

W tej chwili zachowałam się jak dziecko. Mama będzie się martwić? Ciekawe jak,skoro swoją zmianę kończy o 10 rano.

-Czekaj. Chodzisz na nielegalne wyścigi. Przebywając ze mną ryzykujesz,że policja cię złapie. Tej nocy złamałaś pewnie z pół kodeksu,a ty się martwisz,że dostaniesz opieprz od MAMY?

Zaczerwieniłam się. Wyszłam na kompletną idiotkę. Ja chyba na zawsze będę tak sobie pieprzyć życie.

-Idź spać. Rano cię odwiozę.

-Blondyn skierował się do drzwi,ale nagle zawołałam.

-Czekaj.!

-Co?Znowu chcesz palnąć głupotę?

-Skoro śpię u ciebie,to chyba muszę poznać twoje imię...?

Chłopak przyglądał mi się dłuższą chwilę. O dziwo,nie zauważyłam w nim w tej chwili ani grama drwiny. W końcu otworzył usta.

-Niall.

***
następnego dnia.
***

Spałam twardo,ale nie za długo,bo o ok. 8 rolety odsunęły się,wpuszczając światło do środka. Jęknęłam i przykryłam się całkowicie kocem,aby po chwili znowu zostać brutalnie wyciągnięta ze słodkiego snu. Czyjaś dłoń zaczęła delikatnie mną potrząsać i powtarzać,że musimy już jechać,bo moja mama będzie się martwić. Wyczułam nutkę sarkazmu w głosie osoby,która mnie dobudzała i natychmiast otworzyłam oczy. Przede mną kucał Niall,kompletnie ubrany i uśmiechnięty. Od razu zauważyłam tą zmianę,ale dłużej nie mogłam napawać oczu tym miłym widokiem,bo chłopak zreflektował się i przybrał wrogą minę. Ktoś jak widać mnie naśladuje. Usiadłam powoli i przetarłam oczy. Gospodarz domu wstał i cierpliwie przyglądał mi się,jak mniej więcej doprowadzam się do porządku. Wstałam i przeciągnęłam się. Nagle poczułam ostry ból w ramieniu, Syknęłam i złapałam się za nie. Całkowicie o tym zapomniałam. Spojrzałam na Nialla,ale nie wyczytałam z jego twarzy żadnych emocji. Ani krzty pokory czy współczucia.

-Tak,dobrze myślisz. To twoja wina.

-Mogłaś mi się nie pakować pod motor. Słyszałaś jak jadę.

-Miałam zielone światło! Miałeś obowiązek się zatrzymać.! To była tylko i wyłącznie twoja wina!

-Nie pyskuj. Jeszcze cię nie odwiozę.

-Nie zostawisz mnie tu samej. Ja o tym wiem.

-Wiesz...Nie znasz mnie. Mogę cię tu zamknąć na całą wieczność i wcale nie będzie mi to przeszkadzało Amy.

-Skąd znasz moje imię?

-Radzę ci ustawić hasło w telefonie.

Złapałam się za kieszeń,gdzie miałam komórkę. Posłałam wściekłe spojrzenie blondynowi,który cały czas szczerzył się złośliwie. Miałam wielką ochotę zetrzeć mu ten wyszczerz z twarzy,ale i tak nie miałabym szans,więc pozostało mi tylko spasować i pozwolić mi odwieźć mnie do domu. Tym razem pojechaliśmy Bmw,podobnym do tego Josha,ale sto razy lepszym,z dozwoloną prędkością. Widać było,że denerwuje go ta prędkość,ale był ranek,pełno policji,a to się równa potencjalne kłopoty. W końcu dojechaliśmy. Chwilę posiedzieliśmy w ciszy,aż w końcu mruknęłam cześć i wyszłam. Samochód odjechał z piskiem,nim dotarłam do drzwi. Weszłam do środka niepewna,czy mama wróciła,ale na szczęście wciąż była na zmianie. Zrobiłam sobie płatki i włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie leciało,więc po zjedzeniu poszłam pod prysznic zmyć z siebie brudy wczorajszej nocy,a potem położyłam się. Niemal natychmiast zasnęłam.