sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział II

Straciłam poczucie czasu. Krążyliśmy po obrzeżach Londynu już godzinę,dwie... Było mi cholernie zimno,kurtka od Josha była przydatna na letnie wieczory,nie na przejażdżki motorem pędzącym ponad 150 km/h w środku nocy. Mimowolnie przytulałam blondyna coraz mocniej,pragnąc ciepła,które od niego biło. Dawno temu zgubiliśmy policję,dlatego nie rozumiałam,dlaczego wciąż jeździliśmy w kółko. W końcu zwolniliśmy do dopuszczalnej prędkości,co teraz,kiedy już się przyzwyczaiłam do szybkiej jazdy,stało się niemal spacerkiem,i wjechaliśmy w uliczkę pełną garaży. Tuż przed nami otworzył się jeden z nich. Otworzyłam oczy z przerażenia i zaczęłam szarpać kierowcę,aby zwolnił,co zbył przekleństwem.

-Zabijesz nas.!

Ten wariat chciał chciał wjechać do środka z pełną prędkością.! Jednak zamiast posłuchać mnie i zwolnić,ten jedynie przyspieszył,żeby chyba zrobić mi na złość. Chyba mu się udało. Kiedy wjechaliśmy do środka,krzyknęłam i wtuliłam się w jego plecy gotowa na zderzenie ze ścianą,jednak zamiast tego poczułam zapach palonych gum i ich pisk. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Powoli otworzyłam mocno zaciśnięte do tej pory oczy i odetchnęłam z ulgą. Powoli zsiadłam z motoru,niepewna swojej władzy w nogach,i zaczęłam się śmiać jak wariatka. Drżącymi rękoma zdjęłam kask i wsadziłam pod pachę,cały czas się śmiejąc. Podejrzewam,że dostałam jakiegoś wstrząsu mózgu,czy coś,bo nikt normalny nie śmiałby się,gdyby właśnie o włos nie uniknąłby najpierw policji,a potem śmierci. A może tak samo zareagowałby...? W każdym razie w końcu zabrakło mi tchu,i uspokojona rozglądnęłam się po garażu. Tylna ściana obsadzona była półkami zawalonymi wszelkimi narzędziami,płynami,itd.,które kiedykolwiek byłyby potrzebne mechanikowi. Morderczy wehikuł,na który dzisiaj wsiadłam,stał zaparkowany tuż obok czerwonego Ferrari. Gościu jest nieźle nadziany. Ściana za mną obklejona była zdjęciami,plakatami,instrukcjami jak rozebrać motor i auto i wszelakimi notatkami,od przypomnienia,żeby odebrać coś z zastawu,do tajemniczych obliczeń. Wszystko to wisiało nad długim stołem zagraconym kolejnymi narzędziami i przyrządami. Po przeciwległej stronie były szafki,do których kierował się mój wybawca tudzież oprawca. Już nie wiedziałam kim jest. Otworzył jedną z szafek i wyciągnął ciuchy na przebranie. Zatkało mnie.! ON-PRZEBIERAŁ-SIĘ-PRZY-MNIE.! Ściągnął powoli cały kombinezon,ładnie go złożył i włożył do szafki. Nie ogarniałam go. Paradował przy obcej dziewczynie w samych majtkach,i to jeszcze z otwartymi drzwiami od garażu.! Wpatrywałam się jak urzeczona w jego ciało,podczas gdy chłopak wciągał na siebie luźne dżinsy. W końcu chyba wyczuł mój wzrok na sobie,bo odwrócił się podczas ubierania butów,i przeskanował mnie wzrokiem,jakby zastanawiał się,jak wyglądałabym bez tych ubrań. Momentalnie spłonęłam i zaczęłam go omijać,jednak kątem oka zobaczyłam błysk w jego oczach i złośliwy uśmiech. Podszedł do mnie powoli,jakby kazał mi się napawać jego gołą klatą i powiedział jedno słowo,które tak cudownie zabrzmiało w jego ustach.

-Kask.

Na początku nie zajarzyłam,już się zatapiałam w swoich bajaniach,dopiero kiedy blondyn powtórzył swoją komendę o wiele ostrzejszym głosem,oddałam mu jego własność. Zauroczenie jego istotą szybko minęło razem z jego głosem. Przypomniało mi się jak patrzył na mnie. Jak na jakąś rzecz. Że nie obchodziło go,że mnie potrącił. Przecież nawet nie przeprosił. Przyjęłam obojętną minę,kiedy co chwilę odwracał się ubierając najpierw podkoszulek,a potem luźną czarną bluzę z kapturem. Na głowę założył fullcap tył na przód,zamknął szafkę,wziął klucze i podszedł wolnym krokiem do Ferrari. Odpalił samochód i wycofał. Mnie zmroziło,że zostawi mnie tu,ale na szczęście ten idiota machnął na mnie ręką,żebym siadła. Wcale nie podobało mi się podróżowanie z obcym facetem,ale nie znałam tej części Londynu,i musiałam mu zaufać. Wzdrygnęłam się,kiedy garaż zamknął się za mną z cichym szelestem. Niezgrabnie weszłam do auta,przy okazji trzaskając drzwiami. Kierowca widać miał kręćka na punkcie swojego auta,bo mocniej zacisnął dłonie na kierownicy,i rzucił mi groźne spojrzenie. Bąknęłam ciche "przepraszam" i usadowiłam się wygodnie w siedzeniu. Nie zdążyłam zapiąć pasów,kiedy samochód ruszył z piskiem. Drżącymi rękami zapięłam klamrę i oparłam gorące czoło o chłodną szybę. Domy za oknem przemijały z coraz szybszą prędkością. W końcu jedyne co widziałam to rozmazane smugi. Poruszyłam się niespokojnie w fotelu i spojrzałam na licznik. 200 km/h.! Zbladłam.

-Boisz się.?

Podskoczyłam przestraszona dudniącym głosem,który tak nieoczekiwanie przeciął ciszę. Przyjęłam maskę obojętnej dziewczyny skutecznie maskoując strach,który wzrastał wraz z powoli rosnącą liczbą na liczniku. Co jak co,ale w udawaniu jestem najlepsza.

-A powinnam?

-Tak.

Zdziwiła mnie ta wypowiedź. Wraz z nią czoło blondyna pokryło się zmarszczkami. Zastanowiłam się,jaką ten chłopak kryje przeszłość. Na pewno mroczną,i o wiele ciekawszą ode mnie. Ponownie spojrzałam w okno i zobaczyłam,że wjechaliśmy w droższą dzielnicę. Tajemniczy chłopak w końcu zwolnił,nadal łamiąc pewnie wszystkie przepisy ruchu drogowego,jednak poruszając się tak,że moje serce nie biło jak oszalałe. Zaczęłam się przyglądać domom,które wcale nie wyglądały na tanie. Nie zdziwiło mnie to,że facet,który wygrywa nielegalne wyścigi może mieszkać w tak ekskluzywnej dzielnicy,jednak zaniepokoiłam się faktem,że nie kierujemy się w stronę mojego domu. Po chwili przypomniałam sobie,że nie mówiłam mu gdzie mieszkam.

-Ekhm...

Od razu omiotło mnie jego badawcze spojrzenie. Otworzyłam usta,ale nic się z nich nie wydobyło. Pewnie wyglądałam jak ryba.

-Nie jedziemy do ciebie.

Jak byłam mała,często otwierałam szeroko buzię,bo wszystko mnie dziwiło. Wtedy tata stosował trick: "Nie otwieraj tak buzi bo ci mucha wleci" . A że bałam się much,to od razu zamykałam usta. Teraz po tylu latach przypomniały mi się słowa mojego rodziciela. Momentalnie zamknęłam usta bardziej z grzeczności,niż z tego,że może mi mucha wlecieć. Ciekawe,gdzie poszła sobie moja "zdolność" mówienia. Tylko zastanawiające jest to,skąd on wiedział o co chciałam się zapytać. Możę jest wampirem bliźniakiem Edwarda Cullena? Nagle zwolniliśmy. Kilka domów przed nami zaczęła otwierać się brama. Już wiedziałam gdzie mieszka. W porównaniu z innymi rezydencjami w okolicy ten dom reprezentował się skromnie,ale i tak o wiele lepiej niż mój. Ot co zwykły,piętrowy,zielony z gigantycznym garażem(ten gościu serio ma obsesję na punkcie garaży). Ogród był zwykły,ładnie przypielęgnowany. Blondyn wprowadził samochód na podjazd,a następnie do garażu,który chyba magicznie się otworzył,a potem zamknął. Odpięłam pasy i ostrożnie wyszłam. Jak zwykle przy okazji walnęłam głową o dach,co tamten skwitował śmiechem. Mruknęłam "to nie jest śmieszne" i wyprostowałam się próbując zachować resztki godności. Chłopak wysiadł z auta z gracją tak bardzo mi obcą i rzucił krótkie chodź,jakbym była jakimś dzieckiem lub rzeczą. Wyszliśmy przez drzwi,dalej jakimś korytarzem ,aż w końcu znaleźliśmy się w korytarzu. Mój porywacz poszedł dalej prosto,a mi nic innego nie zostało jak iść za nim. Weszliśmy w jakieś drzwi na końcu i znaleźliśmy się w salonie. Znowu zadziwiła mnie skromność. Telewizor góra 40 cali,beżowa kanapa,niebieskie ściany,kominek,oszklona ściana na taras,parę kwiatków o dużych liściach,miękki dywan między telewizorem a kanapą. Na nim stał zwykły stolik.

-Siadaj i poczekaj. Zaraz wracam.

Facet dużo mówi. Ostrożnie siadłam na skraju kanapy,jakby ta zaraz miała wybuchnąć i w myślach przygotowałam się mentalnie na "poważną rozmowę" o ratowaniu bezbronnych dziewczyn,aby potem je uprowadzić. Nagle rolety zaczęły się zasuwać,a ja pisnęłam przestraszona. To już chyba trzeci zawał dzisiaj. Nagle uświadomiłam sobie,że gdyby 'rozmowa' się nie udała,to ucieczka nie wchodzi w grę. Ten dom jest zabezpieczony. Nikt nie może dostać się do niego bez zgody właściciela. Ani z niego wydostać.

-Ten dom nie gryzie.

Oczywiście. Blondyn wkroczył do salonu luźnym krokiem już umyty,w samych dresach,w jednej ręce trzymając koc,a w drugiej pilot. Okrycie mi rzucił,za to pilot schował do kieszeni. Przypatrywaliśmy się sobie krótką chwilę,po czym poczułam nagły przypływ odwagi i palnęłam największą głupotę,jaka może istnieć.

-Chcę do domu.

Rezultatem był głośny śmiech gospodarza. Jak widać bardzo poważnie mnie traktuje.

-Mówię serio. Muszę już wracać,mama będzie się martwić!

W tej chwili zachowałam się jak dziecko. Mama będzie się martwić? Ciekawe jak,skoro swoją zmianę kończy o 10 rano.

-Czekaj. Chodzisz na nielegalne wyścigi. Przebywając ze mną ryzykujesz,że policja cię złapie. Tej nocy złamałaś pewnie z pół kodeksu,a ty się martwisz,że dostaniesz opieprz od MAMY?

Zaczerwieniłam się. Wyszłam na kompletną idiotkę. Ja chyba na zawsze będę tak sobie pieprzyć życie.

-Idź spać. Rano cię odwiozę.

-Blondyn skierował się do drzwi,ale nagle zawołałam.

-Czekaj.!

-Co?Znowu chcesz palnąć głupotę?

-Skoro śpię u ciebie,to chyba muszę poznać twoje imię...?

Chłopak przyglądał mi się dłuższą chwilę. O dziwo,nie zauważyłam w nim w tej chwili ani grama drwiny. W końcu otworzył usta.

-Niall.

***
następnego dnia.
***

Spałam twardo,ale nie za długo,bo o ok. 8 rolety odsunęły się,wpuszczając światło do środka. Jęknęłam i przykryłam się całkowicie kocem,aby po chwili znowu zostać brutalnie wyciągnięta ze słodkiego snu. Czyjaś dłoń zaczęła delikatnie mną potrząsać i powtarzać,że musimy już jechać,bo moja mama będzie się martwić. Wyczułam nutkę sarkazmu w głosie osoby,która mnie dobudzała i natychmiast otworzyłam oczy. Przede mną kucał Niall,kompletnie ubrany i uśmiechnięty. Od razu zauważyłam tą zmianę,ale dłużej nie mogłam napawać oczu tym miłym widokiem,bo chłopak zreflektował się i przybrał wrogą minę. Ktoś jak widać mnie naśladuje. Usiadłam powoli i przetarłam oczy. Gospodarz domu wstał i cierpliwie przyglądał mi się,jak mniej więcej doprowadzam się do porządku. Wstałam i przeciągnęłam się. Nagle poczułam ostry ból w ramieniu, Syknęłam i złapałam się za nie. Całkowicie o tym zapomniałam. Spojrzałam na Nialla,ale nie wyczytałam z jego twarzy żadnych emocji. Ani krzty pokory czy współczucia.

-Tak,dobrze myślisz. To twoja wina.

-Mogłaś mi się nie pakować pod motor. Słyszałaś jak jadę.

-Miałam zielone światło! Miałeś obowiązek się zatrzymać.! To była tylko i wyłącznie twoja wina!

-Nie pyskuj. Jeszcze cię nie odwiozę.

-Nie zostawisz mnie tu samej. Ja o tym wiem.

-Wiesz...Nie znasz mnie. Mogę cię tu zamknąć na całą wieczność i wcale nie będzie mi to przeszkadzało Amy.

-Skąd znasz moje imię?

-Radzę ci ustawić hasło w telefonie.

Złapałam się za kieszeń,gdzie miałam komórkę. Posłałam wściekłe spojrzenie blondynowi,który cały czas szczerzył się złośliwie. Miałam wielką ochotę zetrzeć mu ten wyszczerz z twarzy,ale i tak nie miałabym szans,więc pozostało mi tylko spasować i pozwolić mi odwieźć mnie do domu. Tym razem pojechaliśmy Bmw,podobnym do tego Josha,ale sto razy lepszym,z dozwoloną prędkością. Widać było,że denerwuje go ta prędkość,ale był ranek,pełno policji,a to się równa potencjalne kłopoty. W końcu dojechaliśmy. Chwilę posiedzieliśmy w ciszy,aż w końcu mruknęłam cześć i wyszłam. Samochód odjechał z piskiem,nim dotarłam do drzwi. Weszłam do środka niepewna,czy mama wróciła,ale na szczęście wciąż była na zmianie. Zrobiłam sobie płatki i włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie leciało,więc po zjedzeniu poszłam pod prysznic zmyć z siebie brudy wczorajszej nocy,a potem położyłam się. Niemal natychmiast zasnęłam.


4 komentarze:

  1. Yeah wkońcu rozdział.
    Nialler - bad boy. Mi tam pasuje. Denerwowały mnie tylko te jego komendy. Jak do psa. Chodź, zostań, siadaj....Znając siebie, zaczęłabym się z nim kłócić..mniejsza z tym. Ciekawa jestem jak zareaguje na to wszystko Josh. Bądż co bądź Amy to jego dziewczyna, a pojechala z innym i na dodatek z nim nocowała. Dobrze, że Niall nie jest tak bezczelny ja np. Harry w Dark. Owszem był chamski, ale przynajmniej się do nie nie dobierał. No i ta jego chwila słabośći (czyt. usmiech) były słodkie. Czekam na kolejny rozdział. Trzymaj się.
    Weny :)
    Pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze do ciebie malutką prośbe. Mogłabyś zmienić czcionke? Będzie się wtedy lepiej czytać, a tak to robi się to bardzo niewygodnie (przynajmniej mi)

      Usuń
    2. spoko,mi też się źle czyta (głupia ja haha xd) jestem ci wdzięczna za komentowanie,blog dopiero zaczyna,i takie komentarze jak twoje są jak balsam na moją duszę :)

      Usuń