Strony

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział I

                                                              NOTKA

                              Miejsca,imiona,nazwiska,i wydarzenia
                 przedstawione w poniższym opowiadaniu mogą się
                 nie pokrywać z rzeczywistością.Jako,że nigdy nie
                 uczestniczyłam w nielegalnych wyścigach(na szczęście
                 lub nie,nie ważne),ani nigdy nie byłam w Londynie,
                wszystko może znacznie,lub częściowo odbiegać od
                rzeczywistości,proszę więc o nie wytykanie błędów
                typu:"takiego miejsca w Londynie nie ma.!" itp.
                PONIEWAŻ to tylko gra mojej wyobraźni.W razie
                co,powiedzcie,co trzeba zmienić..
                           Dziękuję za uwagę i miłego czytania :)



Już przysypiałam,kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam na oślep rękę szukając urządzenia. Zaklęłam,kiedy niechcący go strąciłam z półki. Sygnał ustał,ale po chwili znowu się uaktywnił doprowadzając mnie niemal do szału. Odebrałam nie patrząc kto dzwonił. Warknęłam do słuchawki.

-Halo?

-Co tak ostro kochanie?

-Josh...Obudziłeś mnie.

-Amy,słońce,co tak wcześnie w łóżku? O tej porze zwykle siedzisz na internecie.!

-Jestem zmęczona. Co chcesz?

-Nie masz czasem ochoty popatrzeć na wyścigi motorów?

-Hm...Legalne?

-Znasz mnie. Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie?

Zakryłam głośnik i westchnęłam. Byłam z Joshem od pół roku,a on zdążył zaciągnąć mnie na kilka nielegalnych wyścigów. Był ich wielkim fanem. Nie podobało mi się to hobby,ale kiedy zabierał mnie na nie,nie prostestowałam. Po prostu nie chciałam go urazić. Był sławny praktycznie w całej szkole,i pozwolił mi wybrnąć z fatalnej sytuacji,w jaką zaszłam. Teraz wszyscy pozdrawiali mnie,kiedy przechodziłam korytarzem. Oczywiście znajdzie się parę osób,które mnie nienawidzą za to,że chodzę
z tak "zajebistym" człowiekiem. Szczerze to mam go już dość,ale boję się zerwać. Chociaż z drugiej strony zyskałabym sympatię szkolnych jędz. Nie .Znienawidziłyby mnie za to,że z nim zerwałam. Westchnęłam i z powrotem przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-Halo? Amy,jesteś tam?

-Tak,jestem. Pójdę,ale pod jednym...

-Okej.

-Nawet nie wiesz o co mi chodzi.

-Słońce,znam cię już. Wyścigi są jutro o 23:00 na  Green Square. Przyjadę pod twój dom. Bądźcie przygotowane.

-Okej. Pa.

-Pa. Kocham cię.

-Ja ciebie też.

Coś w telefonie pikło i rozmowa została zakończona. Rzuciłam się zrezygnowana na łóżko i wykrzyczałam się w poduszkę. Po chwili wykręciłam numer do April,mojej
najlepszej,i jednej z niewielu przyjaciółek. Odebrała już po pierwszym sygnale.

-Amy?

-Cześć April. Masz ochotę jutro o 23:00 pooglądać nielegalne wyścigi?

-Znowu? Matko,mówiłam ci już,zerwij z nim.! W końcu popadniesz w kłopoty.

-Ale ja nie dam...

-...Rady bo się boję. Wiesz,pójdę z tobą,ale pod jednym warunkiem:ZERWIESZ Z NIM DEFINYTYWNIE.!!!

-Dobrze. Dziękuję. Kończę,muszę się wyspać,jutro mamy przecież ważny test.

-Wiem...Dobranoc słońce. Jutro jest wielki dzień.

April się rozłączyła,a ja zaszyłam się w pościel i zaśmiałam gorzko. Choćbym nie wiem ile razy obiecywała mojej BFF,że zerwę z Joshem,nigdy tak się nie stanie. Obydwie doskonale o tym wiedziałyśmy. Zamknęłam oczy,i niemal natychmiast zasnęłam.

                                                           ***
                                                   następnego dnia
                                                          
                                                           ***


Test w szkole był łatwy. Lekcje jak zwykle nudne,a podczas przerw jak zwykle towarzyszyły mi zazdrosne spojrzenia szkolnych laluń. Rachel i Charlotte,moich kolejnych przyjaciółek nie było w szkole,a April miała ważną próbę na jakiś koncert. Czasami zazdrościłam jej głosu. Nudziłam się cały dzień,ta rutyna mnie powoli i boleśnie wykańczała. Podczas ostatniej przerwy Josh złapał mnie na środku korzytarza i przyssał się do moich ust,oznajmiając tym samym wszystkim dookoła,że jestem jego. Nie omieszkał przy tym niby niechcący pomacać mnie po tyłku. Jak zwykle nie zrobiło na mnie to wrażenia. W końcu się odczepił,mrugnął do mnie,obrzucił obojętnym spojrzeniem parę dziewczyn i poszedł sobie. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Przeklnęłam cały świat za to,że dopiero teraz zadzwonił i poszłam do klasy. Chyba mi się przysnęło,bo nie pamiętałam nic z lekcji. Równo z dzwonkiem wypadłam z tej sali tortur i poszłam na próbę April. Jak zwykle jej wokal zaparł mi dech w piersiach. Skończyła piosenkę i podeszła do mnie.

-Nie uwierzysz. Będę śpiewała na tym wyścigu.

-Serio? Kto mnie uratuje przed Joshem?

Dziewczyna zaśmiała się. Chet,lider jej zespołu zawołał ją. Na szybko mnie przytuliła,obiecała,że się spotkamy na Green Square,i wróciła do zespołu. Powlokłam się do domu. Kilka ulic przed nim zatrzymałam się na przejściu. Poczekałam na zielone i weszłam na ulicę. Nagle usłyszałam dźwięk silnika. Sekundę później zza zakrętu wyjechał z ogromną prędkością niebieski ścigacz. Serce zabiło mi szybciej. Gwałtownie zahamował,jednak nie na tyle szybko,żeby nie trącić mnie. Upadłam i poczułam ostre ukłucie w lewym ramieniu. Motor zahamował.Szyba w kasku kierowcy odsunęła się i zobaczyłam twarz swego oprawcy. Był młody,mógł mieć najwyżej 20 lat. Niebieskie oczy skanowały mnie z ogromną uwagą,kiedy podnosiłam się z asfaltu. Chłopak najwyżej uznał,że nic mi nie jest,i włączył z powrotem silnik. Zasunął szybę i odjechał
z piskiem opon. Potarłam bolące ramię,schyliłam się po torbę i wróciłam do domu. Nic nie mówiłam mamie o incydencie na drodze,niepotrzebnie bym ją tylko martwiła. Po cichu wzięłam z apteczki bandaż,i opatrzyłam ramię. Uznałam,że nic poważnego się nie stało,najwyżej będzie siniak. Jakby co,to potknęłam się i wyrżnęłam o klamkę. Słaba wymówka,ale zawsze jakaś. Zabrałam się do lekcji,a potem siadłam na internecie. Czas wlókł się niemiłosiernie. Około 22 usłyszałam,jak mama wychodzi na nocną zmianę. Wstałam i poszłam pod prysznic. Odwinęłam bandaż i skrzywiłam się. Przez te kilka godzin pojawił się gigantyczny,fioletowy siniak. Za każdym ruchem ręki czułam przeszywający ból,ale postanowiłam go zignorować. Mama na pewno wiedziałaby,jak go załagodzić,ale nie chciałam jej przecież martwić. Wytrzymam. Umyłam się,wysuszyłam,i ubrałam czarne rurki,białą bokserkę,czarną kurtkę skórzaną od Josha i czarne vansy. Nie chciałam się rzucać w oczy. Włosy zostawiłam rozpuszczone,i tak nie dałabym rady je związać w mojej obecnej sytuacji. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. W tym samym momencie usłyszałam,jak pod dom podjeżdża auto Josha. Westchnęłam po cichu,przybrałam maskę zakochanej dziewczyny i wsiadłam do czarnego BMW należącego do mojego chłopaka. Pocałowałam go w policzek na przywitanie,emanując przesadną euforią. Każdego innego pewnie by to odrzuciło,ale Josh nie zauważał tej sztuczności,którą wydzielam w stosunku do niego. Z kim ja chodzę...

-Cześć słońce. Gotowa?

-Jak widzisz.!

-Czekaj czekaj. Co to jest?

Dotknął mojego ramienia. Momentalnie skrzywiłam się. Wyraz jego twarzy momentalnie zmienił się. Patrzył na mnie wściekły,niemo wypytując się dlaczego mam bandaż na ramieniu. Postanowiłam użyć swojej wymówki.

-Ja...Potknęłam się i uderzyłam ramieniem o klamkę.

Patrzyłam niepewnie na mojego chłopaka. Zmarszczył brwi,uaktywniając swój mózg.

-Ale z ciebie niezdara. Zapisz się lepiej na jakąś siłownię.

Łyknął.! Wyprostowałam się dumna w fotelu. Kłamstwa od zawsze przychodziły mi łatwo,nigdy też nie miałam wyrzutów sumienia po nich.

-Ej,a gdzie jest April?

-Ona już tam jest. Śpiewa na wyścigach.

Wpatrzyłam się w drogę,zastanawiając się,kiedy w końcu skończę tą farsę. Podróż na Green Square odbyła się w milczeniu. Dotarliśmy na miejsce 10 minut przed rozpoczęciem wyścigu. Zaparkowaliśmy niedaleko
i poszliśmy na trybuny. Green Square to plac przeznaczony do wyścigów. Jego pierwotną funkcją były legalne wyścigi,ale z czasem stał się miejscem nielegalnych wyścigów. Jego nazwa wzięła się stąd,że w samym centrum placu posadzono mini park,tak bardzo nie pasujący do reszty otoczenia. Wokół toru rozciągały się trybuny,niczym w rzymskim koloseum. W parku ustawiono scenę,gdzie już zespół April stroił instrumenty. Dziewczyna znalazła mnie w nadciągającym tłumie i pomachała mi. Odwzajemniłam gest i siadłam z Joshem najbliżej toru. Niedługo potem nadjechało 10 motorów. Wszystkie zaparkowały niedaleko nas. Szybko przeleciałam wzrokiem wszystkie,i nagle zmroziło mi krew w żyłach. Najbliżej nas stanął niebieski ścigacz. Identyczny z tym,który mnie potrącił. Kierowca odwrócił się w moją stronę,jakby czuł mój wzrok na sobie. Przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę,a potem odwrócił się jakby nigdy nic,kiedy jakiś wytatuażowany facet zaczął zapowiadać zawodników. 30 okrążeń,wszystkie chwyty dozwolone.
 Ten,kto pierwszy przekroczy linię mety po zaliczeniu 30 okrążenia,jest zwycięzcą. Znałam te reguły,to nie był mój pierwszy nielegalny wyścig. W jakiś sposób lubiłam tą formę wypoczynku,najbardziej tą niepewność,czy policja tu przyjdzie,czy nie. Na szczęście jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się,że musiałam uciekać przed glinami. Na szczęście. Wystrzelił pistolet,kapela zaczęła grać szybkie rytmy,a motory ruszyły. Od razu zauważyłam,że niebieski ścigacz momentalnie wyprowadził się na prowadzenie. April śpiewała,ale nie zwracałam uwagi na nią,tylko na faceta na niebieskim motorze. Nie wiem czemu,ale intrygował mnie on. Facet w tatuażach ogłosił,że to 20 okrążenie. Po raz pierwszy wkręciłam się w to. Kibicowałam mojemu oprawcy. Naprawdę jestem dziwna. Zostało pięć okrążeń,kiedy zauważyłam,że niebieskooki kierowca walczy o prowadzenie z typkiem na czerwonym motorze. Zaczęłam krzyczeć razem z innymi kibicami,kiedy jego rywal oderwał rękę z hamulca i spróbował przeszkodzić mojemu faworytowi. Josh trącił mnie łokciem i wyszczerzył się. Wzniosłam oczy ku niebu,a następnie z powrotem na tor. Niebieskiemu nic się nie stało. Wyraźnie było widać,że jest spięty. Właśnie zaliczał ostatnie okrążenie,a czerwony typ siedział mu na ogonie. Po chwili znowu wyrównali się. Na telebimie widziałam,że każdy z nich próbuje zepchnąć rywala z toru,bez skutku. I znowu ich zobaczyłam. Z zawrotną prędkością przekroczyli linię mety,a tuż za nimi wyścig dokończyli pozostali zawodnicy. Zrobili zwycięskie okrążenie,a niebieski zawodnik przybliżył się niebezpiecznie do czerwonego,zwolnił i kopnął go zwalając tym samym z motoru. Zatrzymał się centralnie przede mną i ściągnął kask. Zaparło mi dech w piersiach. Był ładny. Niebezpiecznie ładny. Nawet Josh uchodzący za szkolną piękność nie umywał się do tamtego. Miał farbowane blond włosy aktualnie zmierzwione przez kask i niebieskie oczy wpatrujące się we mnie z chłodną kalkulacją. Z twarzy byłby miły,gdyby nie patrzył na mnie jak na jakieś jedzenie,które musi natychmiast skonsumować. Wyczułam jak Josh napina mięśnie. Od zawsze był bardzo zazdrosny. Odwróciłam się do niego,żeby coś odpyskować,ale w tym samym momencie uwagę wszystkich przykuł facet w tatuażach. Odchrząknął do mikrofonu i ogłosił zwycięzcę. Zack Turner. Facet na czerwonym motorze.Aktualnie podnosił się z trawy.Blondyn z wściekłą miną rzucił kask na tor. Z trybun dały się słyszeć mieszane wrzaski. I nagle usłyszałam syrenę. Policja. Wszystko działo się bardzo szybko. Jak na komendę wszyscy ruszyli się. Razem z Joshem wstaliśmy i ruszyliśmy na parking,ale uciekający tłum oddzielił mnie od niego. Wypadłam na prawie pusty tor. Zobaczyłam blondyna wsiadającego na motor. Kask miał pod pachą. Spojrzał w moją stronę i zmarszczył brwi. Odwróciłam się do trybun i zobaczyłam,jak Josh przepycha się do mnie. Motor kolesia za mną został uruchomiony,a on sam zawołał obłędnym głosem:

-Wsiadaj.!

Nie zastanawiałam się długo. Nie pomyślałam,gdzie może mnie wywieźć,czy będę z nim bezpieczna. Po prostu zignorowałam krzyk Josha i wskoczyłam na motor faceta,który jeszcze kilka godzin wcześniej potrącił mnie i nawet nie przeprosił. Podał mi swój kask i rzucił szybkie :"Trzymaj się mocno!". Złapałam go w pasie,a on ruszył z piskiem opon. Wjechał między uciekający tłum i wyjechał,na szczęście nikogo nie uszkadzając. Pojechał prosto przed siebie. Zaklął,kiedy z naprzeciwka wyjechała mu policja. Wjechał na chodnik,ominął gliny i gwałtownie skręcił,aż krzyknęłam z przerażenia. Myślałam,że wiem co to adrenalina,ale ten blondyn uświadomił mi,że w rzeczywistości nie miałam zielonego pojęcia. Mocniej się w niego wtuliłam i zaczęłam modlić się do Boga,żebym przeżyła tą szaleńczą pogoń.

4 komentarze:

  1. Rozdział fajny i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem..wow. Czytam i Dark Harry i Dark Niall a takze Cold,ale to jest równie świetne. Zauważyłam twoją reklame przez przypadek na fb i postanowiłam zerknąć. Masz bardzo ciekawy sposób pisania. Nie meczący, lekki, szybki i przyjemny. Akcja też jest ciekawa. Nialla uwielbiam, o bohaterce za wiele się nie wypowiem, bo jej po prostu jeszcze nie znam. Chyba tylko tyle moge Ci napisać po pierwszym rozdziale. Będe zaglądała tu w miare systematycznie i napewno zostawie jakiś ślad po sobie. Trzymaj sie. Weny :)
    Pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłe spotkanie Amy i Nialla :D hahhhaa

    OdpowiedzUsuń